Żaden człowiek nie jest samotną wyspą, jak napisał Ernest Hemingway w „Komu bije dzwon”. Z natury jesteśmy istotami społecznymi, o czym doskonale wiedzą socjolodzy, psycholodzy, psychiatrzy oraz badacze mózgu. Z perspektywy ewolucyjnej przynależność do grupy jest nam potrzebna do przeżycia – zapewnia poczucie bezpieczeństwa i zwiększa szanse na poradzenie sobie z przeciwnościami.
Nowa codzienność spowodowana pandemią koronawirusa powoduje, że coraz częściej czujemy się samotni. Wiemy, że samotność może być niebezpieczna dla zdrowia a nawet życia, m.in. dlatego rządy takich krajów jak Japonia czy Wielka Brytania powołały ministerstwa ds. przeciwdziałania samotności. Jak samotność wpływa na nasze życie?
Kiedy samotność atakuje ciało
Współczesna nauka traktuje człowieka jako jeden byt, na który składają się ciało, umysł i dusza, które wpływają na siebie nawzajem. Podobnie zdrowie rozumiemy jako pełen dobrostan, psychiczny, społeczny i fizyczny. Dlatego nikogo nie dziwi, że samotność ma negatywny wpływ na nasze zdrowie – poczucie osamotnienia może nawet zwiększać ryzyko śmierci. Niskie poczucie wsparcia społecznego zmniejsza nasze możliwości poradzenia sobie z wyzwaniami, dlatego nasze poczucie zagrożenia wzrasta.
Błędne koło samotności
Jak radzić sobie z samotnością? Często słyszymy rady, że aby zwalczyć samotność wystarczy otworzyć się na innych. Jednak to wcale nie jest takie proste, jak radzącym mogłoby się wydawać. Badania przeprowadzone na myszach dowiodły, że izolacja powoduje podwyższenie w układzie nerwowym poziomu substancji zwanej neurokininą B. Neurokinina B to neurologicznie aktywny peptyd, który działa pobudzająco na układ nerwowy ssaków, także na odczuwanie bólu. Myszy w okresie dwóch tygodni były izolowanie przez część doby od innych osobników. Spowodowało to u nich wiele zmian behawioralnych. Badanie dowiodło, że w efekcie izolacji możemy być bardziej lękliwi, wyczuleni na zagrożenie i agresywni. Neurokinina B jest obecna w ośrodkowym i obwodowym układzie nerwowym nie tylko myszy, ale również ludzi. Jej wysoki poziom może prowadzić do nasilenia się objawów stresu. Kiedy zaś jesteśmy zestresowani i nastawieni obronnie, wchodzenie w nowe relacje jest utrudnione.
Porozmawiajmy
Susan Pinker w swojej książce „Efekt wioski…” wspomina, że nawet sporadyczne wymiany uprzejmości z obcymi osobami tzw. small talk, mogą wzmocnić nasze poczucie więzi ze społeczeństwem. Ponieważ największą siłę pozytywnego oddziaływania mają kontakty twarzą w twarz i komunikaty niewerbalne, na podstawie których jesteśmy w stanie ocenić intencję wypowiedzi, w obecnej sytuacji pandemii zalecamy więcej rozmów telefonicznych i połączeń wideo z bliskimi, zamiast komunikacji pisemnej. Lepiej, aby rozmowy przeważały nad wiadomościami tekstowymi, które nie oddają w pełni ekspresji wypowiedzi.
Cały artykuł znajdziecie TUTAJ
ARTYKUŁ SPONSOROWANY