Paweł Berger zginął 19 lat temu w wypadku samochodowym. Współzałożyciel Dżemu został pochowany w Katowicach

Paweł Berger, klawiszowiec Dżemu, zginął 19 lat temu

27 stycznia 2005 roku. Jest poranek. Około godz. 6 służby zostają zawiadomione o wypadku na autostradzie A4 w okolicach Jaworzna. Kierująca samochodem, w trakcie wymijania, traci panowanie nad swoim pojazdem, uderza w barierę, a następnie w busa, którego chciała wyprzedzić. Busa, w którym podróżują muzycy zespołu Dżem. Wracali oni z koncertu w Rzeszowie, który - jak się później okazało - był ostatnim dla Pawła Bergera, klawiszowca i współzałożyciela grupy. Zginął na miejscu, mimo podjętej reanimacji przez ratowników medycznych.  

Przyczyną zgonu muzyka był uraz szyjnego odcinka kręgosłupa. Miał 54 lata. Osierocił córkę Mirosławę i żonę Halinę. 2 lutego 2005 roku Berger został pochowany na cmentarzu w Katowicach-Piotrowicach, a msza żałobna miała miejsce w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa. 

Paweł Berger przyszedł na świat 6 września 1950 roku w Katowicach. "Z dzieciństwa najmilej wspominał łowienie ryb i raków z dziadkiem, spośród dziecięcych ideałów największym sentymentem darzył Robin Hooda" – czytamy na oficjalnej stronie zespołu. Jego pasją była oczywiście także muzyka. Uwielbiał Klan, Perfect, Erica Claptona, The Beatles czy The Rolling Stones. 

Był jednym ze współzałożycieli Dżemu, który początkowo działał pod szyldem Jam, choć w 1976 roku opuścił szeregi zespołu. Powrócił jednak w 1980. I od tamtej pory, przez ponad trzy dekady, był filarem grupy. To właśnie Berger skomponował bądź współtworzył takie znane utwory, jak chociażby "Dzień, w którym pękło niebo", "Sen o Victorii" czy "Modlitwa III - Pozwól mi". 

Śmierć Pawła Bergera sprawiła, że dalsza działalność zespołu Dżem, po raz kolejny, stanęła pod znakiem zapytania, podobnie jak to miało miejsce w 1994, kiedy na zawsze z tego świata odszedł wokalista Ryszard Riedel. Grupa jednak przetrwała, a do składu dołączył Janusz Borzucki (ex-Gang Olsena), który w Dżemie gra do dziś.