Ferdynand, czyli nowy bebok w Katowicach
W niedzielę, 4 grudnia, podczas "Barbórki z Bebokiem", odsłonięto oficjalnie kolejną figurkę w Katowicach - to Ferdynand.
Autorem inicjatywy był Aleksander Sułkowski, ale bez wsparcia mieszkańców Bogucic do stworzenia figurki beboka by nie doszło. Została ona w całości sfinansowana z dobrowolnych datków. Kupowali oni również tzw. "cegiełki" w postaci magnesów na lodówkę. Wszystko po to, aby pomysł mógł zostać wcielony w życie.
- To wszystko sprawia, że Ferdek jest "własnością" wielu ludzi. I zaklął w sobie sporo pozytywnej energii. Energii mieszkańców Bogucic - podkreśla Sułkowski.
Montażem zajął się sam pomysłodawca wraz ze swoim ojcem, który jest emerytowanym ratownikiem górniczym z katowickiego "Ferdynanda".
No właśnie... Imię nowego beboka nie jest bynajmniej przypadkowe. Nawiązuje bowiem do znajdującej się niedaleko parku nieistniejącej już kopalni "Ferdynand" (taka nazwa obowiązywała do 1936 roku), którą później przemianowano po prostu na "Katowice". Działała ona od 1823 do 1999 roku. Na jej terenie obecnie znajduje się m.in. siedziba Muzeum Śląskiego.
- Jeszcze ćwierć wieku temu górnicy z KWK Katowice pochodzący "stąd" zwykli mawiać, a raczej godać, że pracują na Ferdynandzie. Nie mówiąc o wcześniejszych pokoleniach. Ferdynand był żywicielem kilku tysięcy boguciczan przez ponad 170 lat istnienia kopalni. Może dzięki brązowej figurce naszego Beboka pamięć o wieloletnim fedrowaniu w Bogucicach przetrwa dłużej? Dlatego też Ferdynand jest górnikiem idącym na szychtę. Z torbą na ramieniu, w górniczym hełmie, z lampą i kilofem - wyjaśnia nam Aleksander Sułkowski, który w Parku Boguckim bywa codziennie. Spaceruje tu ze swoim psem.
"Beboki aż prowokują, by je kreatywnie wykorzystać"
Stworka zaprojektował Grzegorz Chudy, czyli artysta pochodzący z Nikiszowca. Współpraca między inicjatorem, a wykonawcą przebiegła bez najmniejszych komplikacji.
- Gdy przedstawiłem mu swój pomysł, to narysował Ferdynanda prawie, że od ręki, w jakimś brudnopisie. Figurka wygląda dziś prawie dokładnie tak, jak tamten pierwotny projekt. Grzegorz to synek ze śląska - tak jak ja. Mogę mówić tylko za siebie, ale chyba złapaliśmy szybko bardzo fajny kontakt - przyznaje Aleksander Sułkowski.
Inne beboki odnajdziemy chociażby na schodach Międzynarodowego Centrum Kongresowego czy przed wejściem do Galerii Katowickiej. Pomysł ze stworkami niewątpliwie przypadł do gustu mieszkańcom Katowic. I możemy być raczej pewni, że jeszcze niejeden w mieście się pojawi - wzorem wrocławskich krasnali, które cieszą się ogromną popularnością już od kilkunastu lat.
- Po pierwsze beboki są nasze, śląskie, po drugie - generują możliwości by wokół nich stworzyć różnego rodzaju aktywności dla turystów i lokalnej społeczności. Spacery czy nawet biegi szlakiem beboków, pogadanki na temat miejsc, gdzie owe beboki stoją, opowieści o tym dlaczego dany bebok w tym akurat miejscu jest górnikiem, piłkarzem czy hokeistą - w skrócie: beboki aż prowokują, by je kreatywnie wykorzystać - nie ma wątpliwości Sułkowski.
Na koniec rozmowy zapytałem mojego rozmówcę, czy chciałby w przyszłości zainicjować kolejną taką akcję? - Tak sobie myślę, że najlepiej, jakby każdy bebok miał swoją historię i swojego opiekuna czy też kogoś, kto doprowadził do realizacji pomysłu. Idealnie byłoby, gdyby stały one w ciekawych lokalizacjach. W miejscach z prawdziwą historią. Żeby były interesujące dla turystów, a dla mieszkańców niech staną się sympatycznymi sąsiadami odlanymi z brązu.