Górnik z Rudy Śląskiej razem z żoną przed 40 dni przebywał na kwarantannie. To był koszmar

i

Autor: FB/Mariusz Ośliźniok Mariusz Ośliźniok wraz z żoną Izabelą od 40 dni przebywa na kwarantannie

Górnik z Rudy Śląskiej razem z żoną już od 40 dni przebywa na kwarantannie. "Przestałem wierzyć w epidemię"

NAU 2020-08-20 9:40

Mariusz Ośliźniok wraz z żoną Izabelą już od 40 dni przebywa na kwarantannie z powodu koronawirusa. - Mam wrażenie, że w momencie uzyskania dodatniego wyniku na COVID-19 straciłem wszystkie prawa człowieka - mówi górnik z kopalni Bielszowice i ujawnia jak działają służby i inspekcja sanitarna.

Spis treści

  1. Małżeństwo z Rudy Śląskiej od 40 dni jest na kwarantannie
  2. Kontrola policji na kwarantannie. "Jesteśmy traktowani jak przestępcy"
  3. Jest na kwarantannie od 40 dni. Nie wierzy już w epidemię

Małżeństwo z Rudy Śląskiej od 40 dni jest na kwarantannie

Wiele tego typu historii słyszeliśmy od początku trwania epidemii koronawirusa w Polsce. Pomylone wyniki testów, brak informacji o kwarantannie, urywające się telefony do sanepidu, zmęczenie i bezsilność. Tak właśnie wygląda walka z pandemią. Nieraz opisywaliśmy urzędnicze absurdy i ludzkie dramaty. Jednak historia pana Mateusza i jego żony Izabeli jest wyjątkowa. Małżeństwo pochodzi z Rudy Śląskiej. Mariusz jest górnikiem kopalni Bielszowice, a jego koszmar rozpoczął się dokładnie 12 lipca kiedy wrócił z pracy.

- Źle się czułem. Miałem katar, gorączkę, utrzymywało się to przez trzy dni. Poinformowałem pracodawcę o swojej niezdolności do pracy. Pracodawca uznał, że w związku z tym, co dzieje się na kopalni, muszę poddać się testom na obecność koronawirusa - mówi Mariusz w rozmowie z "Super Expressem".

Wynik okazał się dodatni. Efekt? Izolacja domowa. Miała trwać 14 dni, ale kolejne testy (było ich w sumie aż 8, ale sanepid naliczył 6) nie dawały jednoznacznych wyników. Jak podaje "SE" pierwsze trzy wyniki testów były dodatnie, czwarty ujemny, a piąty... znów dodatni. Te absurdalne problemy sanepidu przełożyły się na sytuację żony pana Mariusza - Izabeli. Jej mąż nie mógł wychodzić z domu, był zakażony, a ona sam również musiała poddać się kwarantannie.

- Najśmieszniejsze jest to, że test wykonano mi po 28 dniach kwarantanny. Ja równie dobrze mogłam być chora, mogłam coś złapać i o tym nie wiedzieć - skarży się rudzianka w rozmowie z "Super Expressem".

Dzieci małżeństwa z Rudy Śląskiej od dłuższego już czasu przebywają u dziadków i wiele dni nie widziały swoich rodziców.


Śląskie: Ognisko koronawirusa pojawiło się drugi raz w tym samym miejscu. "Za wcześnie uznaliśmy, że pokonaliśmy wirusa"

Uwaga, koronawirus! Ogarniasz te zasady? Sprawdź się! [QUIZ]
Pytanie 1 z 15
Maseczki obowiązkowo trzeba nosić w sklepach i galeriach handlowych. Prawda czy fałsz?

Kontrola policji na kwarantannie. "Jesteśmy traktowani jak przestępcy"

Pan Mariusz z Rudy Śląskiej nie dostał jak dotąd wyników testów na piśmie, wszystko robione jest "na gębę". Rudzianin próbował dodzwonić się do sanepidu wiele razy, ale bezskutecznie. Ale na policyjnej liście jest i funkcjonariusze regularnie go odwiedzają, sprawdzając czy przestrzega zasad kwarantanny.

- Z policją to jest w ogóle cyrk na kółkach. Jesteśmy traktowania jak przestępcy, a nie osoby, które potencjalnie zachorowały w miejscu pracy. Zostałem wezwany do złożenia wyjaśnień, dlaczego 5 sierpnia policja nie mogła ze mną nawiązać kontaktu wzrokowego. Tego dnia źle się czułem i spałem. Kiedy policja zadzwoniła, żona odebrała telefon i pokazała im się w oknie. Policjanci zapytali, gdzie jest mąż, a żona zgodnie z prawdą odpowiedziała, że śpi. Kazali mnie obudzić i natychmiast podejść do okna. Odmówiłem. Mam wrażenie, że w momencie uzyskania dodatniego wyniku na COVID-19 straciłem wszystkie prawa człowieka, obywatela. To jest karygodne, żebym we własnym domu nie mógł spokojnie spać - opowiada pan Mariusz w rozmowie z portalem Dorzeczy.pl.

ZOBACZ TAKŻE: Polski lek na koronawirusa Covid-19 powstał z osocza górników ozdrowieńców. Pierwsi pacjenci przyjmą go za dwa miesiące

Jest na kwarantannie od 40 dni. Nie wierzy już w epidemię

Wciąż nie wiadomo kiedy małżeństwo z Rudy Śląskiej zakończy kwarantannę, ale na pewno nie nastąpi to przed końcem miesiąca. Pan Mariusz i jego żona czują się dobrze, ale są zmęczeni całą tą sytuacją. Ucierpieli psychicznie i finansową. Dzisiaj przyznają, że w epidemię koronawirusa w Polsce już nie wierzą.

ESKA Summer City - Galeria Katowicka #5