Po ponad pół rocznej ciszy w górnictwie - w śląskich kopalniach zaczyna wrzeć. W poniedziałek, 14 września od 9.00 rano w siedzibie śląsko-dąbrowskiej Solidarności w Katowicach trwała narada największych central związkowych górniczych na Śląsku. Górnicy zdecydowali, że wznawiają działalność Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego.
Powód? Brak zgody na rządową Politykę Energetyczną Państwa 2040. A ta zakłada szybsze m.in. za 10 lat całkowite wycofanie węgla z ciepłownictwa indywidualnego. Nastroje wśród górników są grobowe, bo to oznacza likwidację większości kopalń na Śląsku.
- To katastrofa dla całego Śląska- grzmi Bogusław Ziętek, szef Sierpnia 80'.
W bardzo krótkim czasie będą likwidowane kopalnie. Już w przyszłym roku będzie to 5 kopalń. W ciągu 10 lat górnictwo przestanie istnieć. To jest dramat, to jes tragedia. To jest setki tysięcy miejsc pracy. Ludzie będą musieli stąd bardzo szybko uciekać, bo pracy dla nich nie będzie - uważa Bogusław Ziętek.
Związkowcy wysłali list do premiera, aby włączył się w rozmowy z strona społeczną. Dali mu też ultimatum. Jeśli do 21 września premier nie zajmie się tą sprawą, to będzie strajk w kopalniach podobny do tego z 2015 roku.
Międzyzwiązkowy Komitetu Protestacyjno-Strajkowego, który planują wznowić dziś górnicy – powołano 7 lat temu, w formie zrzeszenia największych central związkowych działających na Śląsku. W 2013 roku Komitet organizował solidarnościowy strajk generalny, największy tego typu protest w Polsce od lat 80-tych ubiegłego wieku. Wzięło w nim udział grubo ponad 80 tys. pracowników z 400 zakładów pracy.
ZOBACZ TAKŻE: Prowadzi restaurację i nie wierzy w koronawirusa. "Jesteśmy świadomi jak wielkim oszustwem jest tak zwana pandemia covid19"