Deadpool & Wolverine podbija cały świat. To najlepszy fanserwis kina XXI wieku

i

Autor: Archiwum/Materiały prasowe Deadpool & Wolverine podbija cały świat. To najlepszy fanserwis kina XXI wieku

Rozrywka

Deadpool & Wolverine podbija cały świat. To najlepszy fanserwis kina XXI wieku

W kinach na całym świecie rekordy bije „Deadpool & Wolverine”. To nie dziwi, bo jest to sprawnie nakręcony cameofest, w którym następuje sentymentalne pożegnanie nie tylko z wieloma postaciami Marvel Cinematic Universe, ale nawet ze studiem filmowym. W pewnym sensie jest to romantyczna podróż dwóch ikonicznych postaci próbujących odnaleźć siebie – dosłownie i w przenośni. Disney, a przede wszystkim Marvel dostali dzięki temu sporą dawkę tak potrzebnego im tlenu, bo nie ma co się czarować, w ostatnich latach jest tam po prostu źle i teraz wszyscy liczą, że pod D&W filmowe uniwersum odzyska swój dawny blask.

Sukces nowej produkcji nie jest w żaden sposób zaskakujący. Poprzednie dwie części Deadpoola pokazały, że czegokolwiek Pyskaty Najemnik się nie tknie, a mam tu na myśli przede wszystkim Ryana Reynoldsa, to zamienia się w złoto oblane czarnym humorem i czerwonym puchem krwi. Dodatkowy udział Hugh Jackmana, z którym Reynolds przecież mocno się przyjaźni, tylko podbiło stawkę tym bardziej, że Jackman miał zupełnie skończyć z ikoniczną rolą jednego z członków X-Men. Jego ostatni taniec ze szponami Wolverine’a sprawił, że zainteresowanie trzecią częścią Deadpoola, a właściwie „Deadpoola & Wolverine’a” kilkukrotnie wzrosło.

Festiwal cameo, jakiego w kinie jeszcze nie było

O tym, że film będzie wielkim cameofestem i festiwalem easter eggów było wiadomo już z pierwszych trailerów. To, co można było zobaczyć w kinie, przeszło jednak najśmielsze oczekiwania widzów. Przede wszystkim po seansie nasuwa się jeden ważny wniosek – chyba nie było jeszcze czegoś tak krindżowego, jak „Deadpool & Wolverine”. Zarazem nie było jeszcze czegoś tak krindżowego w kinie, co widzowie kupili w całości. Poziom humoru przypomina ostrą jazdę bez trzymanki największym na świecie rollercoasterem, który raz sięga kloacznego poziomu żartu, by po chwili wzbić się na jego wyżyny – oczywiście przy zachowaniu klasycznego standardu Pyskatego Najemnika. Dowcip momentami potrafi wywołać ciarki żenady, ale te ciarki są jak masaż dla zmęczonego dniem umysłu. Co ważne, część żartów zrozumieją wszyscy na sali, ale jest też taka część, która trafi głównie do fanów Marvela, co nie przeszkadza w tym, aby jedni i drudzy świetnie się na filmie bawili.

Braci się nie traci, czyli najlepszy superbohaterski duet ever

Siłą „Deadpool & Wolverine” jest jednak nie żart, dowcip czy świetne camea – o czym za chwilę, tylko dwójka głównych bohaterów. Prawdopodobnie nawet w najmokrzejszych snach fani nie przewidywali, jak świetny duet stworzą Ryan Reynolds i Hugh Jackman. Stwierdzenie, że jest między nimi fantastyczna chemia ekranowa i tak będzie wielkim niedopowiedzeniem. Poziom łączącej ich relacji wykracza znacznie poza ramy kinowego ekranu. Dosłownie po kilku minutach ma się wrażenie, że zawsze istniał duet Deadpool i Wolverine, że nigdy nie było inaczej. Wszystkie dialogi i interakcje między nimi stanowią prawdziwe creme de la creme całego filmu. Każda walka między nimi urasta do mocno pokręconej metafory dotyczącej związków partnerskich, w których, aby zachować równowagę, czasem trzeba się mocno ze sobą poróżnić. A w tym przypadku, wręcz brutalnie. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że duet Deadpool-Wolverine pokazał na ekranie najpiękniejszy bromance od czasów ekranizacji Tolkiena – „Władcy pierścieni”, czyli Frodo i Sama, przy czym trzeba bardzo zaznaczyć, że był to bromance pełen połamanych kości, latającego mięsa, tryskającej krwi i potwornych żartów, a tak to reszta wyglądała niemal wypisz-wymaluj jak w relacji hobbitów.

Disneyocepcja: kiedy produkt Disney'a okrutnie szydzi z Disney'a. I z popkultury

W samym filmie warto też docenić wszystkie, dosłownie wszystkie ekranowe camea. Jeszcze przed premierą obawiano się, że będzie ich na tyle dużo, że zacznie w pewnym momencie psuć odbiór całości. Tak na szczęście nie jest. Można nawet powiedzieć, że każde kolejne wnosi coś do ekranowego chaosu w stylu Deadpoola. W kilku przypadkach samo pojawienie się danej postaci – lub jakiejś jej wersji, wywołuje spore salwy śmiechu, w innych przypadkach ogromny uśmiech przemieszany z zaskoczeniem, a w niektórych przypadkach sięganiem głęboko w odmęty pamięci aby przypomnieć sobie, jak dawno tę postać widzieliśmy, w jakim filmie, by chwilę później zdać sobie sprawę, jak starzy jesteśmy, że to pamiętamy.

Ten wielki cameofest to taki serdeczny pocałunek do wielu postaci i filmów, które oglądaliśmy jeszcze w czasach, kiedy to 20th Century Fox odpowiadał za część Marvela związaną z mutantami, czy Fantastyczną Czwórką. Był to też pożegnalny pocałunek z obietnicą, że więcej pewnych błędów w tym uniwersum już nie uświadczymy. To też pocałunek – nazwijmy go śmierci, w stronę Disney’a i Marvela, który również obiecuje, że teraz będzie lepiej, mocniej i zabawniej. Deadpool zresztą nie szczędził żartów tak z Foxa jak i Disney’a. Myszce w paru momentach dostało się bardzo mocno i należy docenić fakt, że ten filmowy gigant dał radę to wszystko przełknąć, a przy tym się uśmiechać. No ale jak się ma w perspektywie takie zarobki, jakie „Deadpool & Wolverine” wygeneruje, to prawdopodobnie są w stanie przełknąć każdą obelgę. Jak nie oni. Albo oni.

„Deadpool & Wolverine” nie udaje, „Deadpool & Wolverine” po prostu jest

A że film zarobi pokazał już pierwszy weekend na świecie. Ponad 40‬0‬ mln dolarów nie jest dziełem przypadku, a każda kolejna recenzja utwierdza wiele osób, że na ten film warto pójść do kina i to niejeden raz. Bo „Deadpool & Wolverine” to produkcja, która nie jest najwyższych lotów, ale też nie udaje, że chce być czymś więcej. Po poprzednich Deadpoolach wiadomo, czego możemy się spodziewać, a film i tak potrafi widza bardzo mocno zaskoczyć. W końcu dostajemy też na ekranie duet o takiej mocy, jakiej dawno nie widzieliśmy na żadnym ekranie. Co jeszcze ważniejsze, dostajemy takiego Wolverine’a, jakiego mieliśmy w komiksach: brutalnego, wręcz zwierzęcego, który kiedyś kierował się instynktem a dziś zaczął używać rozumu. Styl jego walki również jest bliższy komiksowi, niż poprzednim filmowym produkcjom. A wisienką na torcie jest dogpool i inne „poole”, które zaczynają się wylewać z ekranu.

Podsumowując, „Deadpool & Wolverine” to produkcja, która zadowoli każdego. Stopień zadowolenia jest uzależniony od tego, jak dużą dawkę Marvela oraz Deadpoola widz przyjął w swoim życiu. Jak niewielką, będzie się świetnie bawił. Jak wielką, będzie się bawił wybitnie nawet przy czwartym z kolei seansie. Bo do tego filmu będzie warto wracać jeszcze przez długi czas.

Marvel QUIZ: Jak dobrze znasz Deadpool’a?

Pytanie 1 z 18
Jakie jest prawdziwe imię Deadpoola?