Jak przypomina "Rzeczpospolita", projekt polskiego samochodu elektrycznego funkcjonuje od 2017 roku i dotychczas pochłonął co najmniej 277 mln zł, z czego blisko jedną czwartą wydano na koszty administracyjne m.in. wynagrodzenia. Tymczasem koszt całej inwestycji jest szacowany na 6 mld zł.
Politycy rządzącej obecnie większości jeszcze przed wyborami poddawali w wątpliwość sens budowy fabryki. Teraz projekt czeka audyt, po którym zapadnie ostateczna decyzja.
Plusy i minusy kontynuacji projektu Izery w Jaworznie
Sprawa wcale nie jest taka prosta. Z jednej strony, nie został jeszcze wybrany wykonawca, więc rezygnacja pozwoliłaby ograniczyć straty. Zdaniem "Rzeczpospolitej" na niekorzyść projektu przemawia ślamazarne tempo inwestycji - nie wbito jeszcze nawet łopaty pod budowę fabryki - oraz brak zagwarantowanego finansowania dla całości przedsięwzięcia.
Dla porównania w 2018 roku w Turcji ruszył analogiczny rządowy projekt i już sprzedają pierwsze samochody. Ponadto eksperci branży motoryzacyjnej uważają, że Izera jak produkt "no name" nie przebije się na konkurencyjnym rynku.
Ale z drugiej strony, to bardzo mocno opóźnione przedsięwzięcie właśnie ma się rozkręcać: realizująca go spółka ElectroMobility Poland (EMP) dopina szczegóły z chińskim partnerem Geely, dostarczającym rocznie na globalny rynek 2 mln pojazdów. Wprowadziłby on do produkcji w Jaworznie elektryki Volvo i Smarta - pisze "Rzeczpospolita".
Produkcja samochodów elektrycznych przez Geely przyczyniłaby się do zwiększenia produkcji i eksportu samochodów z Polski, co dla niektórych jest argumentem za kontynuacją projektu. Bo o ile co do Izery nie ma pewności, ile samochodów się sprzeda, o tyle Geely o swoje wyniki sprzedażowe może być spokojny. Przypomnijmy, że chiński koncern dostarcza rocznie na globalny rynek 2 mln pojazdów.
Produkcja chińskich samochodów w Jaworznie
Możliwy jest więc taki scenariusz, w którym w Jaworznie powstanie fabryka samochodów elektrycznych, ale głównie chińskich, a Izera będzie jedynie dodatkiem. To oznacza nowe miejsca pracy, ale też kolejne inwestycje z branży moto, które powstaną w okolicy.
"Gdyby jednak rząd chciał fundusze na Izerę wykorzystać inaczej, okazji nie zabraknie. PiS pozostawił branżę elektromobilności w kiepskim stanie: jesteśmy w ogonie UE pod względem rozwoju floty e-aut, mamy najdłuższy w Europie czas uruchamiania szybkich ładowarek, a program dopłat do elektryków kuleje" - pisze "Rzeczpospolita".
Działaniom EMP nie służy niepewność wokół Izery
Przy czym nie jest pewne, czy Unia Europejska zaakceptuje zmiany w Krajowym Planie Odbudowy. Poprzedni rząd wpisał projekt Izery do KPO w ramach zapisu o wsparciu gospodarki niskoemisyjnej Funduszem Elektromobilności.
Jak przypomina "Rzeczpospolita", cel w postaci "wzrostu zainstalowanych mocy produkcyjnych nowych pojazdów zeroemisyjnych do połowy 2026 r., pozwalających na produkcję 100 tys. pojazdów w ciągu roku" w praktyce może spełnić tylko fabryka Izery. Konsekwencją rezygnacji może więc być strata milionów euro.
Już w listopadzie w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Tomasz Kędzierski, dyrektor strategii i rozwoju biznesu ElectroMobility Poland mówił, że długie rozważania na temat rezygnacji z projektu utrudniają biznesowe działania spółki. A prezes spółki Piotr Zaremba uważa, że dotrzymanie wskazanego w KPO harmonogramu wymaga szybkich i jednoznacznych decyzji ze strony rządzących.