Solidarność żąda obniżki cen prądu
Szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności” Dominik Kolorz powiedział w Katowicach podczas środowej konferencji prasowej, że ludziom żyje się coraz gorzej, a głównym tego powodem są rosnące ceny energii. Zażądał obniżki ceny prądu. Podkreślił, że jeśli do połowy października te postulaty nie zostaną spełnione, to najpierw odbędzie się akcja protestacyjna przed Śląskim Urzędem Wojewódzkim w Katowicach, a później związkowa manifestacja w Warszawie.
- Wszystkie dotychczasowe działania rządowe, które teoretycznie mają spowodować, że ustabilizuje się inflacja, że ceny energii nie będą w takim oszalałym tempie rosły, jak rosną, są działaniami doraźnymi. Nie ma tutaj w naszej ocenie żadnych rozwiązań systemowych, które dawałyby stabilizację dla nas, jako dla zwykłych ludzi, dla obywateli Śląska, Rzeczypospolitej, ale co jest też niezmiernie ważne, nie dają one też stabilizacji, a wręcz przeciwnie – dają olbrzymi niepokój wśród przedsiębiorstw funkcjonujących na Śląsku – powiedział Kolorz, dodając, że wielu firmom zagraża likwidacja.
Cena prądu musi być niższa
Związkowcy skierowali do rządu kilka postulatów, których celem jest obniżenie cen energii. Chcą, by natychmiast została uchwalona ustawa zawieszająca obligo giełdowe (obowiązek sprzedaży energii elektrycznej przez giełdę). Według związkowców dzięki temu cena energii mogłaby spaść o połowę. Chcą też powołania specjalnej instytucji, która mogłaby kupować energię i później sprzedawać ją firmom i obywatelom.
Śląsko-dąbrowska „S” zażądała od premiera Mateusza Morawieckiego, by na forum europejskim zdecydowanie opowiedział się za zawieszeniem systemu handlu emisjami (ETS) i domagał się tego już na najbliższym szczycie europejskim. Jak mówił Kolorz, dzięki zawieszeniu ETS cena energii w Polsce spadłaby o ok. 280 zł za MWh.
Trzeci postulat związkowców nawiązuje do podpisanej przez dwoma laty umowy społecznej i dotyczy realizacji inwestycji w nowoczesne technologie energetyczne.
- Powiem tylko tyle, że gdybyśmy w kraju mieli dzisiaj własną instalację zgazowywania węgla, to nie czekalibyśmy z trwogą, co się będzie działo z Baltic Pipe, czy będzie on zapełniony, czy też nie, a mielibyśmy ponad 4 mld m sześc. własnego gazu, z własnego surowca – mówił Kolorz.
W opinii Solidarności działania pomocowe rządzących wdrażane do tej pory mają charakter doraźny i w rzeczywistości napędzają inflację. Związkowcy wysunęli propozycje własnych rozwiązań systemowych, które - jak uważają - sprawią, że ceny energii będą „realne, normalne, niskie”, także dla przedsiębiorstw. Ogłoszony przez „S” stan pogotowia protestacyjnego obowiązuje na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim. Na razie będzie polegał na oflagowaniu zakładów i akcji informacyjnej.
- Niestety z przykrością stwierdzamy, że rząd Prawa i Sprawiedliwości odleciał. Ja to oceniam jako taki syndrom drugiej kadencji – powiedział Kolorz.
Przyznał, że rząd działa w „ekstremalnie trudnych warunkach” – najpierw pandemii koronawirusa, teraz także wojny w Ukrainie. Według szefa śląsko-dąbrowskiej „S” głównym problemem jest to, że rząd „słucha sam siebie”, a nie bierze pod uwagę dobrych rad i rozwiązań.
O trudnej sytuacji w poszczególnych branżach opowiadali podczas konferencji także inni związkowcy z „S”.
Szef górniczej „S” Bogusław Hutek podkreślił, że inwestycje w nowoczesne technologie, o których mowa z umowie społecznej, nie są realizowane przez rząd. Jak ocenił, dobrym działaniem byłoby zgazowanie węgla. Uważana przed laty za drogą technologię przy obecnych cenach gazu byłaby opłacalna – przekonywał. Nawiązując do postulatu zawieszenia ETS zaznaczył, że w przypadku węgla sprzedawanego w Polsce, opłata ta przekracza dziś koszt paliwa. „Niestety dzisiaj w Polsce może zabraknąć energii, bo pewnie węgla z Polskiej Grupy Górniczej i innych spółek węglowych braknie dla wszystkich odbiorców, pewnie indywidualnych też, dla energetyki też może braknąć” – powiedział Hutek.
Szef hutniczej „S” Andrzej Karol przypomniał, że już kilka lat temu koncern ArcelorMittal zdecydował o zamknięciu wielkiego pieca w swoim krakowskim oddziale, teraz podobne działania mogą dotyczyć innych zakładów. „Rozmowy, które ostatnio przeprowadzaliśmy z przedstawicielami rządu, nie napawają optymizmem, wręcz powodują, że branża obawia się o stałe dostawy m.in. gazu” – powiedział.
Andrzej Karol podkreślił, że w dobie gwałtownie rosnących cen gazu szefowie niektórych hut już stoją przed dylematem, czy podpisywać umowy na kolejny okres. „Podpisując tę umowę, niejako skazują te zakłady na likwidację, bo ceny, które obecnie są, nie pozwalają zamknąć biznesowo tego interesu” – podkreślił.
Jak mówili związkowcy, z brakiem skutecznych rozwiązań zmagają się także spółki ciepłownicze czy branża motoryzacyjna, a w wielu przypadkach tym firmom grożą zwolnienia i bankructwo. pap