Patrząc na historię, bytomski lew chyba nigdy nie doczeka się spokoju. Posąg w brązie stworzył Theodor Kalide w 1873 roku, by upamiętnić mieszkańców powiatu poległych w wojnie francusko-pruskiej. Rzeźba wieńczyła kilkumetrowej wysokości pomnik na rynku przez ponad 50 lat. Ale potem sen lwa znów przerwano.
W 1932 roku całość pomnika przeniesiono na teren obecnego Placu Akademickiego. Końcem drugiej wojny światowej został uszkodzony cokół, a figura lwa trafiła do Parku Miejskiego, gdzie dwukrotnie zmieniano jej lokalizację. Aż tu nagle w latach 50. rzeźba zaginęła, po czym pojawiła się w Warszawie. Dopiero w 2008 roku lwa udało się sprowadzić do domu.
Lecz nadzieja, że posąg w końcu zazna spokoju w Bytomiu, okazała się złudzeniem. Wandale obrali sobie rzeźbę za cel. Czarnym markerem pomazali zwierzaka z brązu na łapie, brzuchu i grzbiecie. Nie było innego wyjścia - Urząd Miasta musiał wyczyścić i zakonserwować posąg.
Prace konserwatorskie nadzorował Śląski Wojewódzki Konserwator Zabytków. Objęły m.in. usunięcie napisów, scalenie kolorystyczne oraz zabezpieczenie powierzchni środkami na bazie mikrowosku. Koszt wyniósł 7380 zł, a posągowi lwa przywrócono dawną świetność.