Referendum ws. odwołania prezydenta i Rady Miejskiej w Bytomiu? Jest grupa ludzi, którzy tego chcą
Pod względem organizowania referendów w sprawie odwołania władz miasta, Bytom jest prawdopodobnie jednym z liderów w Polsce. Zabrzmi to jak kuriozum, ale właśnie ogłoszono, że... mieszkańcy chcą zorganizować referendum w sprawie odwołania prezydenta Mariusza Wołosza oraz Rady Miejskiej w Bytomiu.
- Naszym zdaniem prezydent w wielu wypadkach nie radzi sobie z wypełnianiem podstawowych obowiązków w zarządzaniu miastem - podkreśla, cytowany przez portal "rmf24.pl", Artur Kamiński, jeden z inicjatorów referendum.
Lokalnym władzom inicjatorzy referendum zarzucają m.in. to, że Bytom jest miastem coraz bardziej zadłużonym. Ale nie tylko. Na liście "grzechów" są także takie kwestie, jak: podnoszenie lokalnych opłat czy zaniedbywanie obowiązku utrzymywania czystości. Kamiński zapowiedział, że w poniedziałek, 24 kwietnia, w urzędzie zostanie formalnie zgłoszone referendum.
Do sprawy odniósł się sam zainteresowany. Mariusz Wołosz podkreślił w trakcie rozmowy z dziennikarzami, że to "element kampanii politycznej przed przyszłorocznymi wyborami samorządowymi". Wskazał również, że za organizacją referendum stoją osoby, które "przez wiele lat wspierały byłego prezydenta Bartylę, dzisiaj mieszkańca Tarnowskich Gór i osoby skazanej prawomocnym wyrokiem".
- Jestem gotów w każdej chwili poddać się ocenie i weryfikacji wyborców, aczkolwiek uważam, że wydawanie kilkuset tysięcy złotych w kontekście wyborów, które odbędą się już w kwietniu przyszłego roku, nie ma sensu, a tym bardziej żadnych uzasadnionych powodów - powiedział prezydent cytowany przez RMF FM.
Odparł także stawiane mu zarzuty m.in. te dotyczące zadłużenia miasta. Przyznał, że w porównaniu do sąsiednich miast finanse "wyglądają dobrze".
Przypomnijmy, że do rozpisania referendum potrzebne są podpisy 10 proc. uprawnionych mieszkańców do głosowania, co w przypadku Bytomia oznacza, że na listach swoje podpisy oraz dane osobowe musi złożyć ponad 11,4 tysięcy mieszkańców tego miasta.
To nie pierwsze referendum w Bytomiu. Wcześniej próbowano odwołać Bartylę i Koja
Jeśli inicjatorom referendum uda się zebrać wymaganą liczbę podpisów, to sprawią, że Bytom stanie się jednym z niewielu miast w Polsce, gdzie co prezydent, to referendum. Ponad 10 lat temu w Bytomiu odbyło się referendum dotyczące odwołania ówczesnego prezydenta Piotra Koja oraz Rady Miasta. Wiceprezydentem był wtedy - co warto podkreślić, obecny włodarz miasta - Mariusz Wołosz. Tamto referendum było skuteczne i mieszkańcom niezadowolonym z rządów Piotra Koja udało się go odwołać razem z radą miejską.
Sześć lat temu, na rok przed wyborami samorządowymi w 2018 roku, próbowano odwołać Damian Bartylę, który zresztą zastąpił na stanowisku wcześniej odwołanego w ten sam sposób Piotra Koja. W tym przypadku inicjatywa referendalna nie powiodła się. W referendum wzięło udział zbyt mało mieszkańców miasta, aby zostało uznane za ważne.
Gdyby inicjatorom odwołania Mariusza Wołosza ze stanowiska prezydenta Bytomia udało się zebrać wymaganą liczbę podpisów i doprowadzić do referendum w mieście, to aby było ono skuteczne, musiałoby w nim wziąć udział 25,7 tys. z czego większość byłaby za jego odwołaniem. Aby odwołać Radę Miasta w Bytomiu, udział musi natomiast wziąć 32,2 tys. osób.