Były prezydent Świętochłowic przed sądem. Poważne zarzuty
W czwartek w Sądzie Okręgowym w Katowicach rozpoczął się proces Dawida K., byłego prezydenta Świętochłowic. Śledztwo w jego sprawie rozpoczęło się w 2017 roku i dotyczyło kilku wątków. Jednym z wątków postępowania było przekroczenie uprawnień w związku z przyznawaniem nagród uznaniowych. Chodzi o ponad 1,1 mln zł z miejskiej kasy, które według prokuratury zostały decyzjami prezydenta wydatkowane bezzasadnie. Byłego prezydenta Świętochłowic oskarżono również o o fikcyjne zatrudnianie w latach 2011-2012 dwóch asystentek. Według prokuratury kobiety w rzeczywistości nie pracowały w magistracie, ale świadczyły prywatne usługi na rzecz małżeństwa Dawida i Agnieszki K. w ich domu w Katowicach.
Według śledczych doszło też do przywłaszczenia przez byłego prezydenta i podległych mu pracowników mienia komunalnego - sprzętu elektronicznego. Sprawa wyszła na jaw, kiedy okazało się, że część rzekomo oddanych do utylizacji urzędowych smartfonów czy komputerów nadal loguje się do sieci po kilku latach od ich rzekomego zniszczenia. Dawid K. w tej sprawie usłyszał zarzut przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków w celu osiągnięcia korzyści majątkowej.
Innym wątkiem jest zarzut ukrywania przez byłego włodarza faktu, że nie miał prawa ubiegać się o mandat radnego w Świętochłowicach. Jak podawała prokuratura, polityk, który mieszkał w Katowicach, w 2014 r. zameldował się w Świętochłowicach. Według prokuratury były to działania fikcyjne - chodziło o wyłudzenie poświadczenia nieprawdy w dokumentach, aby mógł zostać kandydatem w wyborach do Rady Miejskiej w Świętochłowicach.
Zarzuty postawiono też kilku współpracownikom Dawida K. m.in. o wykorzystanie zasobów Urzędu Miejskiego w celu przygotowania materiałów wyborczych. Chodzi o drukowanie w 2018 r. w siedzibie magistratu materiałów Stowarzyszenia "Razem dla Świętochłowic". Prokuratura badała też korzystanie z samochodów służbowych do celów prywatnych. Jak ocenili śledczy, "wykorzystywanie samochodu służbowego i czasu pracy kierowcy przez Dawida K. w celu przywożenia go pomiędzy domem w Katowicach a siedzibą urzędu stanowiło nieuprawnione wykorzystanie czasu pracy kierowcy i zasobów majątkowych w postaci pojazdu gminy oraz paliwa".
Proces w Katowicach Dawida K. - byłego prezydenta Świętochłowic
Kolejna sprawa opisywana w akcie oskarżenia związana jest z działającą w Świętochłowicach Śląską Telewizją Miejską (ŚTM), która m.in. transmitowała obrady Rady Miejskiej. Według prokuratury, już podczas pierwszej kadencji prezydenta zaczęło się "wyciszanie" działalności telewizji, polegające m.in. na wypowiadaniu umów o usługi telewizyjne, a podłożem tych działań był konflikt pomiędzy Dawidem K. a przedstawicielami ŚTM, w związku z krytykowaniem działalności prezydenta przez to medium. W ocenie prokuratury działania Dawida K. wobec ŚTM oraz wobec pracowników Urzędu Miejskiego, którzy mieli z nią kontakt, miały znamiona przekroczenia uprawnień, zmuszania do określonego zachowana oraz tłumienia krytyki prasowej.
Kiedy wszystkie oskarżenia trafiły do sądu, Dawid K. już wtedy oświadczył, że nie zgadza się z zarzutami. Tłumaczył wtedy, że sprawa ma charakter polityczny, a przedstawione w niej zarzuty mają charakter urzędniczy i powinna je rozpoznawać Regionalna Izba Obrachunkowa.
W czwartek, w czasie pierwszej rozprawy, po przeczytaniu przez prok. Karinę Spruś zarzutów z aktu oskarżenia, Dawid K. oświadczył, że nie przyznaje się do popełnienia zarzucanych mu czynów. Odmówił składania wyjaśnień oraz odpowiedzi na pytania sądu i stron. Dawid K. zaznaczył, że w późniejszym czasie poinformuje, kiedy będzie chciał złożyć wyjaśnienia. Ma do tego dojść po przesłuchaniu świadków. Były prezydent Świętochłowic będzie chciał się odnieść do treści ich zeznań. W tej sytuacji sąd odczytał protokoły z przesłuchań Dawida K. ze śledztwa. Był on przesłuchiwany w prokuraturze dwa razy i za każdym razem odmawiał złożenia wyjaśnień.
Dawid K.: "Cieszę się z tego procesu"
Po rozprawie w rozmowie z dziennikarzami b. prezydent wyraził satysfakcję, że po kilku latach rozpoczął się jego proces. - Ja osobiście z tego bardzo się cieszę i jestem rad, że tak się dzieje - powiedział Dawid K. W rozmowie z mediami zaznaczył, że wszystkie zrzuty mają charakter urzędniczy i w ogóle nie powinien odpowiada przed sądem. Uważa też, że nieadekwatne było zastosowanie wobec niego przez prokuraturę środków zapobiegawczych, które w ostatnich miesiącach były uchylane. Chodzi m.in. o zakaz opuszczania strefy Schengen.
Dzisiaj korzystam z prawa do rzetelnej obrony, praw, które daje mi konstytucja RP, a mianowicie prawa do rzetelnej obrony przed niezawisłym, niezależnym sądem do tego, aby dociekać prawdy, albowiem nie przyznają się do postawionych mi zarzutów. Uważam, że jestem osobą niewinną - podkreślił.
Obrońca Dawida K. mec. Tomasz Mizioch przekonywał, że decyzja o odmowie złożenia przez jego klienta wyjaśnień na czwartkowej rozprawie to efekt błędów w akcie oskarżenia. - Mamy do czynienia z sytuacją, gdzie nie wiemy tak naprawdę, którzy świadkowie mają zostać w sprawie przesłuchani, a którzy nie - powiedział adwokat i dodał, że zgodnie ze wskazaniem sądu prokuratura musi wskazać konkretnych świadków, którzy mają zeznawać w procesie.
Dawid K. został prezydentem Świętochłowic po wyborach w 2010 r. Zakończył urzędowanie w listopadzie 2018 r., wówczas zaprzysiężony został nowy prezydent Świętochłowic Daniel Beger. W 2018 r. Dawid K. został świętochłowickim radnym, jednak jego mandat wygaszono, bo okazało się, że nie mieszka w tym mieście. Skargę na decyzję Rady Miejskiej odrzucił najpierw Wojewódzki Sąd Administracyjny, a później Naczelny Sąd Administracyjny.
K. był w przeszłości członkiem Platformy Obywatelskiej. Został wykluczony z partii, kiedy postanowił kandydować do Senatu z własnego komitetu. Władze PO uznały, że nadał komitetowi nazwę sugerującą, że jest kandydatem Koalicji Obywatelskiej - KO wystawiła wówczas kogoś innego. Mandat w tym okręgu zdobyła ostatecznie Dorota Tobiszowska (PiS).