Byłem na Fryderykach. Hail Satan, rozmowa z mamą i król Mrozu

i

Autor: Szymon Bijak

Muzyka

Byłem na Fryderykach w Gliwicach. "Hail Satan", rozmowa z mamą i król Mrozu

2023-04-23 10:49

Najbardziej prestiżowe nagrody muzyczne w naszym kraju - po krótkiej przerwie - powróciły na Śląsk. Tym razem jednak nie do Katowic. Gospodarzem gali była bowiem Arena Gliwice. Na scenie działo się bardzo dużo, a wśród zwycięzców nie brakowało niespodzianek.

Fryderyki 2023 odbyły się w Gliwicach

Można bardziej lub mniej przywiązywać się do wyników Fryderyków, czyli nagród, w których zwycięzców wybiera - powołana przez Związek Producentów Audio-Video - Akademia Fonograficzna, ale jedno trzeba przyznać - ta impreza powinna być godnie opakowana. I niewątpliwie gliwicka hala, jedna z najnowocześniejszych w Polsce, to zapewniła. Szkoda tylko, że nie do końca dopisała - jak na rozmach obiektu - frekwencja. O ile jeszcze na trybunach wyglądało to całkiem nieźle, to płyta świeciła pustkami. 

Byłem na Fryderykach. Hail Satan, rozmowa z mamą i król Mrozu

i

Autor: Szymon Bijak Arena Gliwice

Niewątpliwe czymś ciekawym jest uczestniczenie w wydarzeniu, podczas którego nie brakuje kamer telewizyjnych. Tegoroczna gala Fryderyków najpierw była transmitowana w sieci, później - po godz. 21:30 - przeniosła się na antenę telewizji TVN. Można było więc, zwłaszcza z poziomu trybun, obserwować, jak to wszystko wygląda od kulis. 

I tak między występami pod wrażeniem byłem, jak szybko ekipy techniczne uwijają się, aby wymienić sprzęt na scenie. Wszystko przecież musiało być dopięte na ostatni guzik, bez żadnej wpadki, gdyż przekaz live nie wybacza. 

Siedzenie na trybunach, w sektorze blisko sceny, miało też swój inny plus - możliwość obserwacji artystów, którzy siedzieli na tzw. backstage'u. I tak oto czujne oko reportera zobaczyło, jak Dawid Podsiadło bujał się w rytm tanecznego utworu Grzegorza Hyżego, albo jak ucinał sobie krótką pogawędkę z Ralphem Kaminskim czy Mrozem. 

Król wieczoru był tylko jeden

Skoro już wywołałem autora utworu "Miliony monet" - słynnego hitu sprzed lat - to nie mógłbym nie poświęcić mu osobnego akapitu w niniejszej relacji. Odbierając pierwszą (i jak się okazało - nieostatnią) statuetkę powiedział, że w przeszłości nie był doceniany, jeśli chodzi o Fryderyki. 22 kwietnia odbił sobie wszelkie niepowodzenia z nawiązką. Był prawdziwym królem wieczoru!

Mrozu zgarnął bowiem aż pięć nagród, w tym - tak naprawdę - trzy kluczowe. Został artystą roku, stworzył największy przebój ("Za daleko" z gościnnym udziałem Vito Bambino) i nagrał najlepszy album pop ("Złote bloki"). W tej ostatniej kategorii pokonał sanah i Dawida Podsiadło, którzy - co nie będzie żadnym zaskoczeniem - byli najgłośniej wywoływani przez publiczność. 

O ile Podsiadło mógł tego aplauzu posłuchać na żywo (zresztą triumfował w dwóch kategoriach - team kompozytorski roku wspólnie z Jakubem Galińskim oraz najlepsze nagranie koncertowe za wydawnictwo "Leśna muzyka"), to już sanah - która również zgarnęła dwie statuetki - nie pojawiła się na uroczystej gliwickiej gali. Szkoda, bo przecież mówimy obecnie o najpopularniejszej artystce na polskim rynku muzycznym. Jest jednak usprawiedliwiona. Obecnie koncertuje w Europie. 

Byłem na Fryderykach. Hail Satan, rozmowa z mamą i król Mrozu

i

Autor: Szymon Bijak Zespół Pieśni i Tańca "Śląsk" na "ściance"

Szczyl zadzwonił do mamy na żywo

Przejdźmy do samych występów, które miały miejsce w trakcie Fryderyków. Sporo artystów wystąpiło w Arenie Gliwice. Zobaczyliśmy głównie przedstawicieli, którzy najlepsze mają przed sobą, choć - nieładnie rzecz ujmując - "weteranów" polskiej (i nie tylko) sceny nie brakowało. 

Na pewno zapamiętam dwa występy Brodki - najpierw w części internetowej wokalistka zaśpiewała "Monikę" (i pomyliła Gliwice z Katowicami, ale szybko się poprawiła), a później w telewizyjnej - hipnotyzującą "Sadzę". 

Po północy swoje zrobił Szczyl, który wcześniej odebrał statuetkę za najlepszy album hip-hopowy. Na pewno jego przemowa przejdzie do historii, gdyż raper postanowił zadzwonić na wizji do swojej mamy, aby przekazać jej dobre wieści. 

Byłem na Fryderykach. Hail Satan, rozmowa z mamą i król Mrozu

i

Autor: Szymon Bijak Scena w Arenie Gliwice

Kolejne wyróżnienia uskrzydliły Mroza, który brawurowo wraz ze swoim zespołem wykonał utwór "Nogi na stół" i najmocniej ze wszystkich zaktywizował publiczność do wspólnej zabawy.

Ale najwięcej poruszenia wywołał występ zespołu Behemoth (pod sceną nie brakowało osób w koszulkach z logiem grupy). Formacja wykonała na żywo utwór "Malaria Vulgata" i dała ognisty popis (płomienie czuć było również na trybunach). Tak się właśnie robi show na najwyższym poziomie - pod tym kątem przyćmili oni całą resztę artystów. A na koniec Nergal zakrzyknął, w swoim stylu, "Hail Satan". To jednak nie wszystko... 

Chwilę później Behemoth triumfował w metalowej kategorii, a lider zespołu zdecydował się na mocny komentarz ze sceny. "Na pewno nie dziękujemy Bogu, nie dziękujemy polskiemu Kościołowi katolickiemu. Wiecie co PiS i co Konfederację" - w ten właśnie sposób Nergal zakończył swoją przemowę. 

Mrozu jest wart więcej niż "Miliony monet"

Niewątpliwie to był jeden z najważniejszych wieczorów w życiu zawodowym Mroza. "Myślę, że teraz Mrozu jest wart więcej niż 'Miliony monet'" - powiedział ze sceny artysta. Był to także wieczór, podczas którego nie brakowało zaskoczeń, jeśli chodzi o zwycięzców w poszczególnych kategoriach. Choć z nie wszystkimi werdyktami się zgadzam, to na pewno warto było z bliska zobaczyć galę Fryderyków. 

Mam nadzieję, że w przyszłym roku ponownie województwo śląskie będzie gospodarzem tej imprezy. Na miejscu organizatorów przemyślałbym na spokojnie wybór miejsca, żeby później nie świeciło ono pustkami. Być może wina leżała po stronie doboru artystów. Słysząc, jak publiczność skandowała imię pewnego wykonawcy z Dąbrowy Górniczej, który niebawem zagra na Stadionie Narodowym w Warszawie swój największy koncert w życiu, bardziej mainstreamowy zestaw w line-upie pewnie pomógłby osiągnąć lepszą frekwencję, a na pewno by nie zaszkodził. Nie zamierzam jednak zbytnio narzekać, bo i tak jako fan muzyki bawiłem się w Gliwicach całkiem nieźle.