Karetka marki fiar ducato przez 7 lat służyła w bielskim pogotowiu. O tym, że była insentywnie użytkowana, świadczy jej przebieg. Na liczniku wybiło ponad 350 tys. przejechanych kilometrów. Pojazd ma też mocno zużyte podzespoły i liczne ogniska korozji. Mówiąc w skrócie: nie spełnia wymogów Narodowego Funduszu Zdrowia. Ambulans trafiłby w odstawkę.
W międzyczasie metropolita lwowski Mieczysław Mokrzycki prosił o wysłanie pomocy dla walczącej Ukrainy. Bielskie Pogotowie Ratunkowe uznało, że wóz mógłby przydać się podczas wojny. Zgodę na przekazanie karetki wyraziły władze powiatu bielskiego, które są organem prowadzącym BPR. I tak właśnie używany ambulans będzie niósł pomoc medyczną mieszkańcom Tarnopolszczyzny na południu kraju.
Całkowita wartość pomocy sięga 2 mln zł
To już trzecia karetka bielskiego pogotowia, która trafi do Ukrainy. "Jedna nasza karetka jest w Kicmaniu, a druga w szpitalu w Haliczu do którego trafiają ranni żołnierze. Ta ma trafić do placówki, która zajmuje się rehabilitacją wojskowych”- mówi Wojciech Waligóra, dyrektor BPR.
Poza karetkami na wschód wysłano mnóstwo sprzętu medycznego. Łącznie wykonano 15 transportów na polsko-ukraińską granicę. Do szpitalu w Iwano-Frankowsku oraz Kicmaniu trafiły ostatnio respiratory, które przekazali Niemcy. Zimą przekazano Ukraińcom odzieży, buty oraz żywność. Całkowita wartość darów wynosi około 2 mln zł.
- Na apel moich pracowników o wsparcie odpowiedzieli m.in. ratownicy medyczni z Niemiec i Finlandii, pomagaliśmy w ich transportach na wschód. Nasze działania wspierali ratownicy medyczni z całego kraju oraz powiat bielski, który płacił za paliwo z darowizny otrzymanej z powiatu partnerskiego Rhein-Erft - mówi Waligóra.