60-latek, kiedy dotarł już do sklepu, zachowywał się jak na mało ekskluzywnego menela przystało: był grubiański i nieprzyzwoity. Obrażał sprzedawczynię, a w pewnym momencie pokazał jej środkowy palec i uciekł z wózkiem, do którego zapakował dwie butelki wódki. Widział to dzielnicowy, który od razu podbiegł do 60-latka i poprosił go o wyciągnięcie paragonu za zakup. Paragonu nie było, a sam mężczyzna tłumaczył, że on sobie tylko pożyczył, a zapłaci w innym terminie.
Teraz wiadomo, że na pewno nie zapłaci, bowiem za kradzież alkoholu o wartości 200 zł grozi mu coś więcej, niż izba wytrzeźwień.