Pewien mieszkaniec Chorzowa natknął się na nietypowe zjawisko w polskich zbiornikach wodnych. Na jednym z kamieni wylegiwał się żółw. Jak się okazało to gatunek żółwia żółtolicego, który jest na liście gatunków inwazyjnych. A to z kolei znaczy, że potrafi rozprzestrzeniać się naturalnie i stanowi zagrożenie dla fauny i flory ekosystemu, konkurując z gatunkami rodzimymi o niszę ekologiczną. Przez ich obecność mogą wyginąć gatunki miejscowe.
O opinię zapytaliśmy Jacka Wąsińskiego z Leśnego Pogotowia w Mikołowie. Potwierdził gatunek porzuconego gada. Mówi, że jest to gatunek dość wrażliwy na warunki pogodowe.
- Ten gatunek nie ma prawa żyć w Polsce. Takie zwierzę jest przekazywane do specjalnego azylu albo poddane eutanazji, bo źle wpływa na nasze środowisko. Żółw żółtolicy raczej nie przeżywa u nas. W środku lata może i sobie porazi, ale zimą zginie. Zbiorniki musiałyby być bardzo głębokie. - powiedział Jacek Wąsiński z Leśnego Pogotowia Mikołów.
Ktoś go kupił, a potem się pozbył jak niechcianej zabawki
Możliwy powód jego bytowania w zbiorniku w Świętochłowicach to ludzie, którzy wyrzucili go z domowego akwarium, kiedy jego rozmiary zaczęły stwarzać problemy.
- Ludzie są nieodpowiedzialni. Najczęściej wygląda to tak, że kupują żółwia, nie rejestrują tego. Potem robi się problem, bo jest za duży i nie chcą go dłużej trzymać. Wydaje im się, że najprościej jest go wywieźć i wyrzucić do wody. Za każdym razem, kiedy zwierzę będąc gatunkiem inwazyjnym, zostaje wyrzucone, właściciele podpisują na niego kolokwialnie mówiąc wyrok. Zostanie ono zabite. Jest to wina człowieka, jego próżności i głupoty. - powiedział Wąsiński.
Jak mówi Wąsiński, stawy i inne akweny wodne nie są jedynymi miejscami, z których wyławia takie żółwie. Co gorsza, znajdował już takie na śmietniku. Niestety to coraz częstsze sytuacje, które jeśli będą się nasilać, mogą doprowadzić do poważnych problemów w środowisku.
Polecany artykuł: