Sprawa ośmioletniego Kamilka z Częstochowy poruszyła całą Polskę. 3 kwietnia chłopiec trafił śmigłowcem do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Był w ciężkim stanie, miał poparzone 25 procent ciała, połamane kończyny i ślady po przypalaniu papierosem.
Chłopiec był maltretowany przez ojczyma, 27-letniego Dawida B. Gdy w piątek 29 marca wrócił ze szkoły, mężczyzna oblał go wrzątkiem, a następnie rzucił na rozpalony piec. Matka nie reagowała na dramat swojego syna. Ośmiolatek spędził ponad dwie doby bez opieki medycznej. Jego gehennę przerwała dopiero poniedziałkowa wizyta biologicznego ojca, pana Artura.
Policja zatrzymała Dawida B. i Magdalenę B. Oboje usłyszeli zarzuty i przyznali się do winy. Dawid B. odpowie za znęcanie się nad chłopcem i usiłowanie zabójstwa, zaś matka Kamila za pomocnictwo. Obecnie oboje przebywają w areszcie. Bardzo możliwe, ze nie będą jedynymi, którzy odpowiedzą za cierpienie chłopca.
Tak wyglądał skatowany Kamilek i jego oprawcy
Zobacz zdjęcia, które pokazała siostra dziecka
Ciotka i wujek z zarzutami o nieudzielenie pomocy. Są objęci policyjnym dozorem
Kilka dni temu pojawiła się informacja o zarzutach dla Anety J. To 45-letnia ciotka Kamila, siostra jego matki. Kobieta mieszkała razem z Dawidem, Magdaleną, szóstką ich dzieci oraz swoimi dziećmi pod jednym dachem.
Prokuratura postawiła Anecie J. zarzuty o nieudzieleniu pomocy. Ale nie tylko ona zostanie pociągnięta do odpowiedzialności. Jak podaje TVN 24, śledczy postawili zarzut także Wojciechowi J., 61-letniemu mężowi Anety J.
- Zarzut dotyczy tego, że nie udzielił pomocy małoletniemu, który znajdował się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu w ten sposób, że nie wezwał właściwych służb ratunkowych ani nie zainicjował żadnych innych czynności w celu udzielenia pomocy pokrzywdzonemu - powiedział Piotr Wróblewski z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie cytowany przez TVN 24.
Różnica między państwem J. polega na tym, że ciotka była bezpośrednim świadkiem katorgi Kamila, a Wojciech twierdzi, że niczego nie wiedział. Oboje znajdują się pod policyjnym dozorem. Grożą im 3 lata więzienia.