Brakuje ratowników na Śląsku
Na Śląsku podczas wakacji do pracy przy pilnowaniu kapiących się dzieci i ludzi dorosłych potrzebnych jest około 400 sezonowych ratowników .
Władze Śląskiego Wodnego Pogotowia Ratunkowego podkreślają, że ustawa o bezpieczeństwie osób przebywających na obszarach wodnych pozwala bez żadnej kontroli organizować ratownictwo wodne. W całej Polsce mamy 118 podmiotów oferujących działalność z zakresu ratownictwa wodnego.
– 70 procent to WOPR, reszta to prywatne firmy, które są wyłącznie nastawione na zysk. Tam nikt nie myśli o bezpieczeństwie kąpiących się ludzi. Ostatni duży przetarg z zakresu organizacji bezpieczeństwa nad wodą w Gliwicach wygrała firma z Wrocławia. Za 21, 40 groszy brutto za godzinę. Gdy odejmiemy od tego zyski i koszty firmy - ratownik zatrudniony może liczyć za godzinę pracy góra 13 złotych brutto. Jak za takie pieniądze będzie pracował? - pyta Wiktor Zajączkowski, prezes śląskiego WOPR.
Jak zauważają specjaliści z WOPR, ustawodawca wymyślając nowe akty prawne w sprawie bezpieczeństwa nad wodą nigdzie nie wspomina o organie kontrolnym.
– I oto mamy taką sytuacje: Przetarg wygrywa firma która ma zabezpieczyć kąpielisko. Ma tam być 4 ratowników okazuje się że czasem jest tylko jeden lub dwóch, reszta to małolaty bez umiejętności pływackich, tak zwani obserwatorzy lustra wody, bez odpowiedniego przeszkolenia. Jedynie co ich wyróżnia z tłumu wypoczywających nad wodą, to koszulka z napisem ratownik z logiem danej firmy go zatrudniającej. Ludziom wydaje się, że są bezpieczni, bo uważają, że pilnuje ich ratownik WOPR, a okazuje się, że to ktoś, kto został zatrudniony przez firmę X i nie jest nam w stanie pomóc. Możemy liczyć w takiej sytuacji tylko na siebie - mówi wprost Wiktor Zajączkowski.
To nie ratownicy a obserwatorzy lustra wody
Jako biegły sądowy po tragediach nad wodą, szef śląskiego WOPR zauważa też brak dyscypliny. Ratownicy wiedząc ze są pod obserwacją kamer siadają blisko siebie w grupie. Mają przy sobie telefony i zaczynają za ich pomocą grać w gry zamiast pilnować w tym czasie kąpiących się dzieci i ludzi dorosłych. – Później są oburzeni, że prokuratura wszczyna przeciwko nim postępowanie po utonięciu podczas jego pracy człowieka .Gdy widzą , że grożą im 3 lata w zawieszeniu orientują się jak poważna to praca.
Często samorządowcy na terenach których są kąpieliska sami przekonują się, że niska cena firmy oferującej pomoc przy zabezpieczeniu zbiornika wodnego gdzie wypoczywają turyści nie idzie w parze z umiejętnościami i fachowym przygotowaniem do pracy.
– Podam taki przykład. Na Pogorii III w Dąbrowie Górniczej do zabezpieczenia kąpiących się ludzi, przetarg wygrała firma z Wrocławia. Szef WOPR w tamtejszym mieście podpatrzył ich pracę. Okazało się, że większość ratowników to obserwatorzy wody, sprzętu zero. O sprawie informuje urzędników z Urzędu Miasta, prokuraturę oraz policję. Gdy Ci przyjeżdżają na miejsce cała obsada ratownicza ucieka gdy plaża jest pełna ludzi. Wtedy władze miasta proszą o pomoc dąbrowski WOPR, który zabezpiecza zbiornik wodny nad który przyjeżdżają setki ludzi spragnionych kąpieli w upalne dni- mówi prezes Zajączkowski.
Kto może zostać ratownikiem wodnym?
Dziś ratownik, który może nam nad wodą zagwarantować bezpieczeństwo, to taki, który ma zaświadczenie o ukończeniu szkoleń z zakresu wiedzy i umiejętności ratowania życia ludzkiego. Posiada dodatkowe uprawnienia przydatne w ratownictwie wodnym, jest płetwonurkiem, sternikiem motorowy, instruktorem pływania. Może też pochwalić się łączonym szkoleniem z zakresu udzielania pierwszej pomocy, które należy odnawiać co 3 lata. Tak jest wypadku wyłącznie tych, którzy są członkami WOPR.
Niestety śląski WOPR jest mocno niedofinansowany. Nie może też liczyć na tak duże pieniądze co roku jak na przykład GOPR. – Z konkursów organizowanych przez Wojewodę Śląskiego lub Zarząd Województwa Śląskiego można liczyć na około 250 tys złotych rocznie- to 1,5 łodzi motorowej- mówi prezes Wiktor Zajączkowski.
Ponieważ brakuje dobrze wyszkolonych ratowników, specjaliści apelują o rozwagę nad wodą podczas tegorocznych wakacji. Jak zauważają specjaliści, 70 procent ludzi tonie pod wpływem alkoholu. Połączenie wódki z wodą zawsze kończy się tragedią. To wtedy rośnie odwaga i brawura. Ludzie skaczą na przysłowiową główkę do wody nie sprawdzając głębokości oraz dna. Próbują przepływać od jednego brzegu do drugiego bez przygotowania. To często kończy się śmiercią nad wodą.
W 2021 roku w Polsce utonęło 408 osób. Zdecydowana większość to mężczyźni.