Spółka Fest Festival zajmująca się organizacją FEST Festivalu odwołała wydarzenie na kilka dni przed jego rozpoczęciem. Powodem miały być braki w budżecie, który przeznaczony był na organizację festiwalu.
Organizatorzy FEST Festivalu dostali majątek
Jak się okazuje, organizatorzy dostali ogromną sumę pieniędzy za bilety, które uczestnicy wykupowali od roku. W rozmowie z portalem Eska.pl, Co-Founderka firmy Going., Anna Maria Żurek ujawniła, że organizatorzy FEST Festivalu otrzymali ponad 10 milionów złotych ze sprzedaży biletów. Ta informacja rzuca nowe światło na kwestie zadłużenia spółki Fest Festival i tożsamej spółki Follow The Step, tym samym wywołuje lawinę pytań o przeznaczenie tych środków.
Tak znaczna suma wydaje się wręcz zaprzeczać deklarowanym trudnościom finansowym, które rzekomo doprowadziły do odwołania imprezy. Dodając do tego problemy z otrzymaniem zwrotu pieniędzy, otrzymujemy skandal, który może mieć konsekwencje co do zaufania fanów do organizatorów festiwalów.
Organizator powinien zwrócić środki za bilety
Przedstawicielka platformy Going., na której można zakupić bilety, nie ukrywa, że od chwili decyzji organizatorów FEST-a, pracownicy bileterii spotykają się z ogromnym hejtem. Wbrew pozorom najbardziej obrywają osoby, które jedynie współpracowały ze spółką Fest Festival i mimo że kupujący musieli zaakceptować regulamin, który jasno mówił o tym, kto dysponuje pieniędzmi za bilet, to i tak domagają się zwrotu środków od Going., a nie od spółki Fest Festival.
Tomasz Stankiewicz: Jak wygląda kwestia zwrotu pieniędzy za bilety zakupione przez bileterię Going.?
Co-Founderka Going., Anna Maria Żurek: Zacznę od kwestii, w której pojawia się wiele niejasności. Chodzi o dwie umowy z organizatorem FEST Festivalu. Pierwszą my zawieraliśmy z organizatorem, a drugą zawierali kupujący podczas zakupu biletu. Od momentu odwołania wydarzenia staramy się w jak najprostszych słowach wyjaśnić zamieszanie. To niestety nie jest łatwe, tym bardziej po tym, co się wydarzyło. Organizatorzy już 19 lipca złamali z nami umowę o wyłączności. Na stronie, zamiast linku przekierowującego na Going. nagle pojawiła się strona E-bilet.
W jaki sposób działają te dwie umowy?
W jednej z umów, która funkcjonowała do listopada zeszłego roku za sprzedaż opowiadała bileteria, czyli w razie odwołania wydarzenia mieliśmy pieniądze i mogliśmy je zwrócić kupującym – co zresztą robimy, ale wtedy bilety kupiło ponad tysiąc osób. Druga umowa działała na tej zasadzie, że platforma Going. służyła jedynie za miejsce, gdzie nabywający mógł bilet zakupić. My potrącaliśmy jedynie opłatę serwisową, którą dzisiaj na bieżąco wypłacamy.
Jak rozumiem, kupujący nie mogą otrzymać zwrotu za bilety kupione po listopadzie?
Ten model działa na takiej zasadzie, że pieniądze, za które ktoś kupi bilet przelewane są od razu na konto organizatora, który następnie zarządza tymi środkami i my ich nie mamy. Co zresztą było wyjaśnione w regulaminach, które trzeba było zaakceptować przed kupieniem biletu. Jako bileteria nie mamy takich środków, żeby wypłacić pieniądze podwójnie, czyli najpierw organizatorowi a później kupującemu. To jest model zbliżony na przykład do aplikacji, gdzie zamawia się jedzenie. Aplikacja działa jedynie na zasadzie infrastruktury informatycznej, a za ewentualne reklamacje odpowiada restauracja.
To dlaczego skoro istnieje możliwość takiego kryzysu, jak w przypadku FEST-a, w ogóle istnieje taki model?
Bo dla organizatorów czasami jest to jedyna możliwość, żeby wydarzenie mogło się odbyć. Oni potrzebują tych pieniędzy na zaliczki dla artystów, potrzebują na jakieś tam inne opłaty, na przykład na reklamę. I taki model do tej pory był bezpieczny. Tym bardziej, że przy FEST Festivalu już wcześniej współpracowaliśmy. Podobnie jak również z firmami, które były w to zaangażowane. Nic nie wskazywało na to, że festiwal się nie odbędzie.
Spodziewaliście się, że spotka Was aż taka fala krytyki, albo nawet hejt?
Oczywiście, że liczyliśmy się z tym, jak już wybuchła bomba, że ten hejt przyjdzie do nas. I w każdej transakcji, tam gdzie jest możliwość zwrotu, to go dokonujemy. Ale problem pojawia się właśnie przy tym drugim modelu sprzedaży. Tak jak wspominałam, kupujący musiał zaakceptować dwie zgody. I nie były one w żaden sposób ukryte, bądź napisane małym druczkiem. Najwięcej płatności na zakup biletów odbywa się przez telefon. Jest to nawet blisko 80%, czyli 80% kupujących miało wyświetlone zgody, które pojawiły się na całym ekranie swojego telefonu i które trzeba było zaakceptować, żeby przejść dalej. W zgodach było wyraźnie napisane „Oświadczam, że wiem, że festiwal jest sprzedawcą”. Rozmawialiśmy z prawnikami jak to wygląda pod kątem UOKiK. I stwierdzili, że dopełniliśmy wszystkich wymagań prawnych.
To ile w takim razie organizatorzy dostali za bilety?
Na konto organizatorów festiwalu przelaliśmy ponad 10 milionów złotych z biletów. To jest 10 milionów złotych, które należą do ludzi, którzy teraz na ten festiwal nie pojechali. Duża część z tych osób przychodzi do nas po zwrot, ale my tych pieniędzy nie mamy. Prawnie nie jesteśmy zobowiązani, żeby je oddać. Niestety jesteśmy na pierwszym planie. W modelu pierwszym, w którym to my braliśmy pełną odpowiedzialność za transakcję, bilety zakupiło ponad tysiąc osób i te osoby zgłaszają się do nas po zwrot. I dostają swoje pieniądze. Niestety w mediach społecznościowych komentują osoby, które zwrotu nie dostały i których pieniądze są na kontach organizatorów. Ale to my spotykamy się z hejtem.