Pan Władysław od wielu lat gromadzi na swojej posesji oraz działce swej siostry wszelkiego rodzaju odpady. Jest smród i robactwo. Chociaż problem wielokrotnie był zgłaszany do różnych służb, do tej pory nikt się jeszcze z nim nie uporał.
- To jest obłęd - mówią mieszkańcy. Ich zdaniem miasto i służby są w tej sprawie bezradne. - Straż Miejska przyjedzie i nie da mu mandatu, bo on tego mandatu nigdy nie zapłaci. Sanepid uważa, że sytuacja epidemiologiczna jest w porządku. Straż Pożarna powiedziała, że zagrożenia pożarowego nie ma, więc do kogo mamy się zwrócić - dodają rozgoryczeni.
Co jakiś czas służby miejskie wywożą z posesji Pana Władysława po kilkanaście ton śmieci, ale po jakimś czasie w miejscu starych pojawiają się nowe.
Jak uważa psycholog społeczny Zbigniew Nęcki, sąsiedzi sami sobie z problemem nie poradzą. Potrzebne są rozwiązania systemowe.
- To co widzimy tutaj, to jest absolutnie dramatyczne. Wszystkie strony są pokrzywdzone. On jako człowiek, który nie wie co się dzieje w jego głowie czuje się pokrzywdzony, osaczony i gnębiony. Sąsiedzi sobie z nim nie poradzą, bo jest zbyt agresywny, zbyt silny i zbyt zaburzony żeby jakiekolwiek normalne rozmowy były z nim prowadzone. Potrzebne są rozwiązania kompleksowe - uważa profesor Nęcki.
I właśnie w sposób kompleksowy ze zbieraczami próbuje sobie poradzić Sosnowiec. W gminie realizowany jest specjalny projekt, który zakłada współpracę wielu służb przy tym problemie. Ze zbieraczem pracuje pracownik socjalny, który ma wsparcie m.in. psychologa, policji, Urzędu Miejskiego, Straży Miejskiej, czy administracji.
Patologiczne zbieractwo to zaburzenie psychiczne polegające na trudnościach w pozbywaniu się niepotrzebnych przedmiotów. Chory obsesyjnie gromadzi duże ilości bezwartościowych rzeczy, często śmieci, które stopniowo zagracają jego najbliższe otoczenie i uniemożliwiają normalne funkcjonowanie.
Według szacunków dotyczy od 2% do 5% populacji, głównie osób po 50 roku życia.