Groźby karalne wobec prezydenta Chorzowa
W poniedziałek, 4 marca prezydent Chorzowa Andrzej Kotala wystąpił na briefingu przed prokuraturą w towarzystwie swoich współpracowników i parlamentarzystów.
Złożyłem dwa doniesienia do prokuratury, które dotyczą grożenia mi śmiercią, nawoływania do powieszenia mnie. Nie ma zgody na tego typu działania, na tego typu język nienawiści - zaznaczył.
Jak wyjaśnił włodarz Chorzowa, w ostatnim czasie kampania wyborcza miała nabrać "gangsterskiego" charakteru. Zdaniem Kotali metody, którymi posługuje się zaplecze jednego z kandydatów na prezydenta miasta, są nie do zaakceptowania przez kandydatów z ramienia Koalicji Obywatelskiej.
Jak wynika z pokazanych dziennikarzom przez Kotalę materiałów, zawiadomienia dotyczą bezpośrednio dwóch wpisów w mediach społecznościowych, umieszczonych przez profile z prawdopodobnymi danymi osobowymi, z których jeden zawiera groźbę pozbawienia życia, a drugi zniewagę.
Ktoś groził chorzowskiemu radnemu. Sprawie przyjrzy się prokuratura
Dziennikarze PAP skontaktowali się z głównym kontrkandydatem Kotali - Szymonem Michałkiem, którego popierają m.in. miejscowe środowiska kibicowskie i który przypomina o swoim zaangażowaniu w tej materii
Szymon Michałek poprosił o czas na zapoznanie się z materiałami z poniedziałkowego briefingu. Następnie zapowiedział ustosunkowanie się do nich, w formie oświadczenia lub - co, jak zaznaczył, bardziej prawdopodobne - podczas osobnej konferencji prasowej. Do czasu opublikowania depeszy Michałek nie przesłał oświadczenia ani nie poinformował o ewentualnym terminie spotkania z dziennikarzami.
Andrzej Kotala na poniedziałkowej konferencji poinformował, że radny KO Bartłomiej Czaja został "bezpośrednio zaatakowany przez grupę niezidentyfikowanych osób ubranych w kominiarki".
Nie dajmy się zastraszyć, nie dajmy się zastraszyć tym grupom, tym osobom, które stosują metody nieakceptowalne w demokracji. Metody te nie mają nic wspólnego z demokracją- mówił w Kotala.
Sam Bartłomiej Czaja poinformował, że w środę wieczorem, krótko po tym, jak rozesłał wśród znajomych plik z informacją z jednego z lokalnych mediów nt. powiązań Michałka ze środowiskami kibicowskimi, „wylał się na niego hejt w internecie” w postaci szkalujących jego dobre imię postów w mediach społecznościowych.
Następnie w nocy ze środy na czwartek na teren jego posesji wtargnęły dwie niezidentyfikowane osoby w kominiarkach i na jego elewacji wymalowały szkalujący go napis, który następnego dnia pojawił się też na chorzowskim stadionie.
Mieszkam z żoną, z dziećmi, zapanowały strach, obawa. Nie ma zgody na tego typu działania, bo dzisiaj prezydent, ja, a za chwilę nasi koledzy i koleżanki będą zastraszani przez tego typu bandytów - ocenił Czaja.
Przewodniczący rady miasta Chorzowa Waldemar Kołodziej przekazał, że kilku jego kolegów radnych zrezygnowało już z ponownego ubiegania się o miejsce w radzie, obawiając się konsekwencji. - Do ich skrzynek były wrzucane anonimy, zastraszające ich, że jeżeli pójdą do wyborów, stanie im się krzywda. Te wszystkie hejty trwają już od dłuższego czasu, ale groźby śmierci są niedopuszczalne - uznał.
Wiceprezydent Chorzowa Marcin Michalik poinformował o uszkodzeniu w sobotę praktycznie wszystkich materiałów wyborczych KO rozwieszonych w tym mieście, które - jak zaznaczył - są chronione prawem.
Polecany artykuł: