- Tychy w ogóle są tak trochę wizerunkowo oddzielone od Śląska. Wydaje mi się, że jak myślisz "Śląsk", to Tychy to nie jest pierwsza myśl - tymi słowami Gonciarz zaczyna podróż po mieście.
Faktycznie, Tychy wyróżniają się na tle innych, śląskich miast, tutaj nie zobaczysz familoków, na horyzoncie brakuje kopalni. A to dlatego, że miasto jest dosyć młode, ów status uzyskało w latach 50. ubiegłego wieku. Wówczas rozpoczęła się intensywna rozbudowa, do granic włączono Paprocany i Wilkowyje. Wszystko po to, by stworzyć "sypialnię" dla Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego.
Co ciekawe, osiedla mieszkaniowe w Tychach były nazywane według kolejnych liter alfabetu od A do Z. Nawet nazwy ulic na danym osiedlu zaczynają się od tej samej litery. Autorem projektu osiedla "A" był Tadeusz Teodorowicz-Todorowski, natomiast głównymi projektantami miasta było małżeństwo Hanny i Kazimierza Wejchertów.
Kolejny, nietypowy element Tychów to centrum, a właściwie jego brak. Miasto budowano punktowo i choć plany zakładały utworzenie śródmieścia, nigdy do tego nie doszło.
O tym i o wielu innych ciekawostkach rozmawiali Krzysztof Gonciarz i Michał w swojej podróży po Tychach. Na trasie odwiedzili m.in. plac św. Anny, kultowy już "Pub pod Jesionami" (gdzie swego czasu przesiadywał Rysiek Riedel), Bramę Słońca i klasztor Franciszkanów. Na placu Baczyńskiego rozmawiają mieszkańcami, a podróż kończą na pizzy w lokalu "Negroni Nostalgia Killer".