Jakiś czas temu razem z mężem zaczęliśmy się interesować kupnem mieszkania. Usłyszałam o programie "Kredyt dla młodych", więc ruszyłam do banku zapytać, jakie dokładnie warunki trzeba spełnić i kto może się zakwalifikować. Miła pani po drugiej stronie stołu w PKO PB powiedziała, że jeszcze nic nie wiedzą, ale jak tylko się dowiedzą, to się odezwą.
Dlaczego o tym wspominam? A no dlatego, że w oszustwie ważną rolę gra kontekst. Tutaj kontekst był taki, że spodziewałam się telefonu od konsultanta banku PKO PB. Dlatego, gdy pewnego, chłodnego popołudnia kieszeń mojego płaszcza zawibrowała, wcale nie byłam zaskoczona. Odebrałam połączenie, a w słuchawce rozległ się miły głos: "Dzień dobry, nazywam się tak i siak, jestem konsultantką banku PKO PB".
Początkowo nic, ale to nic nie wzbudziło moich podejrzeń. Kobieta brzmiała bardzo profesjonalnie, a w tle było słychać odległy szum rozmów innych konsultantów. Zwróciła się do mnie po imieniu, wspomniała coś o jakiejś ofercie i poprosiła o podanie numeru PESEL.
Dopiero wtedy czerwona lampka zapaliła się w mojej głowie. PESEL? Po co? Skoro zna moje imię i jestem ich klientką, dlaczego pyta o mój PESEL? Żeby mnie zweryfikować? Ale przecież dzwoniłam do banku tysiące razy i zawsze celem weryfikacji pytano mnie o adres lub nazwisko panieński matki. Nigdy o PESEL.
Nieco zdezorientowana, postanowiłam się rozłączyć. Jeszcze wtedy nie byłam pewna, że to oszuści. Przecież miał do mnie dzwonić bank, a konsultantka mówiła płynnie po polsku, bez akcentu, o którym tak często się słyszy w kontekście oszustw. Uznałam, że jeśli pracownicy PKO BP będą chcieli się ze mną skontaktować, to zrobią to jeszcze raz. I tak nie miałam wtedy czasu rozmawiać, byłam na kawie z koleżanką. Zapomniałam o całej sprawie.
Nieodebrane połączenia od dziwnych numerów
Aż tu nagle mój przyjaciel opowiedział mi o dziwnym telefonie, który otrzymał kilka dni wcześniej. Miał nieodebrane połączenie z nieznanego numeru, więc grzecznie oddzwonił. Odebrał jakiś mężczyzna i powiedział, że tak właściwie to on oddzwaniał, bo miał nieodebrane połączenie od mojego przyjaciela. była to zagadka typu: "Co było pierwsze: jajko czy kura" - kto do kogo dzwonił najpierw? Mój przyjaciel zapierał się, że do nikogo nie dzwonił i nie miał nic takiego w spisie połączeń. Ta dziwna sytuacja zapadła mi w pamięci.
Nie minął tydzień, a i mnie spotkała identyczna sytuacja. Wstałam rano i zobaczyłam, że mam nieodebrane połączenie z nieznanego numeru. Oddzwoniłam, a kobieta w słuchawce stwierdziła, że to ja wcześniej do niej dzwoniłam. Kiedy wcześniej, skoro spałam? Sprawdziłam spis połączeń. Nigdy nie miałam żadnego połączenia z tym numerem.
Znacie może ten aforyzm: "Jeden raz to przypadek, dwa to zbieg okoliczności, ale trzy razy to już spisek"? Wszystko ułożyło się w mojej głowie w jedną, spójną całość, gdy dziś rano znów miałam nieodebrane połączenie z nieznanego numeru. Oddzwoniłam i sytuacja się powtórzyła. Z maleńką różnicą, że tym razem w słuchawce rozległ się męski głos z ukraińskim akcentem. Nie mam żadnych ukraińskich znajomych, zawodowo też nie zajmuję się tą tematyką, więc było niemożliwe, żeby ktoś z Ukrainy do mnie oddzwaniał.
Oszuści wypatrzyli sobie mnie na swój cel
Zadzwoniłam do rzecznik prasowej katowickiej komendy, podkom. Agnieszki Żyłki. Zapytałam, czy ktoś policji zgłaszał takie dziwne telefony.
- Tak, to jest element oszustwa. Gdy oszuści do nas dzwonią, są świetnie przygotowani, mają gotowy scenariusz, cała machineria pracuje. Ale jeśli nie zdążymy odebrać i oddzwaniamy później, oszuści często udają, że żadnego połączenia nie było albo mówią, że to my do nich dzwoniliśmy wcześniej i robi się wtedy zamieszanie - wyjaśniła podkom. Żyłka.
Od razu przypomniał mi się telefon od konsultantki z banku. Opowiedziałam o sytuacji, a pani rzecznik z całą stanowczością podkreśliła, że prawdziwy pracownik banku nigdy nie będzie prosił o nasze dane wrażliwe. A to jest m.in. właśnie numer PESEL. Jeśli mamy podejrzenie, że dzwoni do nas oszust, powinniśmy się natychmiast rozłączyć, a następnie zadzwonić na numer alarmowy 112.
Każdy może paść ofiarą oszustwa
Jakie płyną wnioski z tej historii? Po pierwsze: każdy może dać się nabrać oszustom. W mojej głowie czerwona lampka zapaliła się na czas tylko dlatego, że zapytano mnie o numer PESEL. Ale gdyby rozmowa potoczyła się inaczej... Gdyby polecono mi pobrać specjalną aplikację bankową, dziś pewnie pisałabym o tym, że straciłam oszczędności życia. Rozmowa z konsultantką brzmiała bardzo wiarygodnie i niezależnie od wieku czy poziomu świadomości można zostać oszukanym.
Po drugie: należy być zawsze czujnym. Możliwe, że do dziś nie wiedziałabym, że dzwonili do mnie oszuści, gdyby nie "spisek" w postaci nieodebranych połączeń z dziwnych numerów. Dopiero to dało mi do myślenia i zmusiło, żeby zweryfikować fakty z policją. Gdybym była bardziej czujna, zadzwoniłabym na komendę już za pierwszym razem. Każdą, nawet najmniejszą wątpliwość należy natychmiast zgłaszać. Dla własnego bezpieczeństwa, ale też po to, by zwiększyć szansę organów ścigania na złapanie oszustów.
Po trzecie: rozmawiać o takich sytuacjach. Setki komunikatów na stronie policji nigdy nie będzie tak skuteczne, jak relacja z pierwszej ręki. Kultura człowieka narodziła się w opowieściach i do dziś lepiej zapadają nam w pamięci historie z życia wzięte, niż sucho podane informacje. A jeszcze lepiej pamiętamy historie, które dotyczą osób nam bliskich. Dlatego podczas kolejnego, rodzinnego spotkania zamiast rozmawiać o polityce, lepiej porozmawiać o oszustwach. Przestrzec babcię, dziadka, pijanego wujka i młodszą kuzynkę przed oszustami w każdej postaci. Bo wyobraźnia oszustów nie zna granic.