Województwo śląskie jest obecnie epicentrum pandemii. Do tej pory odnotowano tu 4701 przypadków. Najgorzej jest w kopalniach - COVID 19 wykryto łącznie u 1,4 tysiąca osób. W kopalniach Polskiej Grupy Górniczej to 899 przypadków (Murcki Staszic, Sośnica i Jankowice). Pierwsze zakażenia COVID 19 stwierdzono też w kolejnych kopaniach: Marcel, Bielszowice, Ziemowit i Mysłowice – Wesoła. Potwierdzono też pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem w Ruchu Halemba.
Od kilku dni górnicy i ich rodziny spotykają się z falą hejtu w internecie, o jego zaprzestanie zaapelował w sieci Wojewoda Śląski Jarosław Wieczorek.
Zobacz także: Fala hejtu wylewa się na mieszkańców Śląska. Górnicy są szykanowani. "Śląsk bliżej Niemiec niż Polski" [ZDJĘCIA]
Fala hejtów na górników. "Poradzimy sobie, jesteśmy twardymi chłopami"
Zapytaliśmy anonimowo górników i ich najbliższych czy rzeczywiście doświadczyli hejtu w swoim kierunku. Co mówią górnicy i ich najbliżsi?
- Mój mąż na razie nie spotkał się z hejtem, ja niestety tak. Muszę pracować zdalnie, bo mąż jest górnikiem. Pracodawca się boi i decyzja została pojęta z jego inicjatywy. Jeżeli chodzi o rodzinę i sąsiadów to mieszkam w miejscu, gdzie większość miała styczność z górnictwem i nie doświadczyłam hejtu z ich strony. Wydaje mi się, że społeczeństwo ma już dosyć, wszystko za długo trwa i na nas wyładowywany jest gniew - mówi nam żona jednego z górników.
- Osobiście nie doświadczyłem, tylko w formie internetowej. W sieci fala hejtu wylewa się na nas z każdej strony. Z kolei w kopalni nie ma paniki. Normalnie rozmawiamy, podchodzimy do tego z dystansem. Staramy się nie podchodzić do tego osobiście, bo jesteśmy twardymi chłopami i damy sobie z tym radę. Moja rodzina i znajomi czy sąsiedzi – nikt nie traktuje mnie na dystans. Nie ma obaw, że jestem górnikiem, pracuje na kopalni i jestem z tego powodu wykluczony – powiedział Radiu Eska jeden z górników KWK Wujek
- Jeżeli chodzi o reżim sanitarny to jest mocno przestrzegany. Na bramie codziennie mamy mierzoną temperaturę, obowiązkowo chodzimy w maseczkach na terenie całej kopalni, mamy też ogólnodostępne płyny do dezynfekcji, a w szoli może być maksymalnie 20 osób. Więcej nie da się zrobić, bo mamy taką specyfikę pracy. Pracujemy często razem, wykonujemy większość zadań wspólnie. Jestem ratownikiem i nasz zastęp liczy pięć osób. Taki jest wymóg. Wszystko robimy razem: zjeżdżamy, wjeżdżamy, pracujemy wspólnie i w jednym czasie korzystamy z łaźni. Nie da się inaczej - mówi nam górnik z kopalni Murcki-Staszic.
- W moim odczuciu nie wygląda to tak jak się mówi albo czyta w internecie. Problem jest wyolbrzymiony, ja osobiście niczego nie doświadczyłem. A my, górnicy podobnie jak inni ludzie możemy się zarazić w sklepie, podczas rozmowy na ulicy, żona może pracować w szpitalu. Na Śląsku jest większe ryzyko zakażenia, bo nasz rejon jest przeludniony. Praca górników ma jeszcze większe możliwości zakażenia, bo nie mamy możliwości dodatkowych zabezpieczeń. Pracujemy w warunkach polowych, nie jesteśmy ludźmi sterylnymi. Jemy posiłki na kilkaset metrów pod ziemią, nie jemy ich na co dzień czystymi rękami. Teraz mamy możliwość dezynfekcji, ale nadal nie do tego stopnia w porównaniu do osób, które pracują na powierzchni - mówi nam inny z górników.
Czytaj więcej:
- Dr Hamankiewicz: Górnicy powinni natychmiast przestać zjeżdżać pod ziemię
- Sasin: Województwo śląskie nie będzie odizolowane od reszty kraju. Minister zdementował medialne rewelacje i podał liczbę zakażonych górników
- Nowatorska metoda leczenia choroby COVID-19 w Bytomiu! To może być przełom w walce z pandemią