Politechnika Lwowska zaapelowała do Gliwic o pomoc. Praca w wojennych warunkach na uczelni nie jest prosta, głównie z powodu ciągłych przerw w dostawach energii. Brak ogrzewania zimą zagraża szczególnie najstarszym, zabytkowym budynkom uczelni. A są tak cenne, że tylko czekają na decyzję o wpisaniu na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Ukraińcy poprosili o przekazanie generatorów prądy, które zasilą kotłownie uczelni. Gliwicki magistrat zareagował natychmiast. Prezydent miasta Adam Neumann wystąpił z wnioskiem do radnych o udzielenie pomocy rzeczowej Politechnice Lwowskiej. Propozycja została przyjęta jednogłośnie, a urzędnicy rozpoczęli zbiórkę.
Miastu udało się załatwić trzy nowe agregaty prądotwórcze. Jeden z nich waży 670 kg i wytwarza moc 20 kW, a pozostałe dwa mają moc 7 kW. Do tego zebrano śpiwory, ubrania i żywność. Koordynacją akcji zajęło się Centrum Ratownictwa Gliwice.
Dary trafiły już w ręce władz Politechniki Lwowskiej.
– Władze i administracja Gliwic to niezwykle życzliwi ludzie, którzy dobrze rozumieją nasze problemy. Uważnie śledzą rozwój wydarzeń na Ukrainie i wiedzą, że przyszłość należy do ludzi wykształconych. Politechnika Lwowska musi spełniać swoją misję – uczyć i kształcić młodych ludzi – powiedział Jurij Malinowski, dziekan Wydziału Ekonomii Politechniki Lwowskiej, odbierając dary z Gliwic.
Co ważne, Politechnikę Śląską i Politechnikę Lwowską łączy wspólna historia. Uczelnia w Gliwicach powstała na bazie kadry profesorskiej, która w 1945 roku była zmuszona emigrować ze Lwowa.