Do opisywanego zdarzenia doszło we wtorek, 30 listopada wczesnym popołudniem. W jednym z mieszkań w kamienicy przy ulicy Świętojańskiej w dzielnicy Szobiszowice wybuchł pożar. Jako pierwsi na miejsce dotarli policjanci z pobliskiego komisariatu. Usłyszeli, że w budynku wciąż przebywa lokator, który nie jest w stanie sam uciec przed pożarem.
- Po wejściu na drugie piętro mundurowi zauważyli, że z otwartych na oścież drzwi mieszkania, wydobywał się dym. Policjanci weszli do środka i zaczęli nawoływać mężczyznę. Po chwili usłyszeli słaby głos. Duszący dym, który znacznie ograniczał widoczność, zmusił policjantów do wycofania się. Na klatce schodowej dowiedzieli się, że mężczyzna może leżeć w łóżku, w pokoju. Namoczonymi ręcznikami, które przekazała im sąsiadka, mundurowi owinęli głowy, zasłonili drogi oddechowe i ponownie weszli do środka - czytamy w komunikacie gliwickiej policji.
Co było dalej? Policjanci mimo trudnych warunków, gęstego dymu i dużej wilgotności, parli naprzód żeby dotrzeć do uwięzionego mężczyzny.
- Pełzając na kolanach poniżej warstwy dymu, stróże prawa dotarli do półprzytomnego mężczyzny, który leżał między biurkiem a łóżkiem. Z powodu trudności z chodzeniem, trzeba było go wyciągnąć z zagrożonego miejsca. Kiedy na miejscu zjawiła się straż pożarna, funkcjonariusze wspólnie znieśli mężczyznę na półpiętro, gdzie trwała dalsza akcja ratunkowa. Ostatecznie 66-letni mieszkaniec Gliwic z poparzeniami został przetransportowany do szpitala - poinformował rzecznik gliwickiej policji nadinsp. Marek Słomski.
Niestety podczas tek brawurowej akcji ratunkowej ucierpiał też jeden z policjantów, który podtruł się produktami spalania i tlenkiem węgla. Również i on trafił do szpitala.
Co było przyczyną pożaru? Wstępne oględziny wskazują na niedopałek papierosa.