Do napadu doszło w poniedziałek 22 maja na ulicy Kozielskiej. 14-latek szedł właśnie do szkoły, kiedy został napadnięty przez 17-latka. Napastnik podszedł do chłopca i trzymając w ręce nóż zażądał oddania cennych przedmiotów. Uczeń był przerażony. Oddał wszystkie swoje cenne przedmioty, czyli telefon komórkowy i słuchawki. 17-latek chciał jednak, aby chłopiec podał kod pin, a finalnie wyciągnął z telefonu kartę SIM.
Jako, że nie mieli przy sobie odpowiedniego narzędzia, udali się... do pobliskiego sklepu, gdzie chłopiec dostał spinacz, dzięki któremu wyciągnął kartę SIM. Sprawca uciekł, a na odchodne powiedział 14-latkowi, że jeśli zgłosi sprawę na policję to go "zapier****".
Do zatrzymania rozbójnika doszło kilka minut później i to w dość nieoczekiwanej sytuacji. Będący wtedy po służbie aspirant Marcin Rydel został na ulicy zagadnięty przez znajomą na ulicy. Sprawa dotyczyła nocującego na dziko w budynku przy ul. Łokietka mężczyzny, który zaśmiecał i zanieczyszczał strych budynku znajdujący się na 11. piętrze. Kobiety zaprowadziły go na strych. W tym momencie przebywający tam młody człowiek rzucił się do ucieczki. Aspirant ruszył za nim, zauważając przy okazji nóż wystający z kieszeni uciekiniera. Mężczyzna szybko został zatrzymany, a policjantowi asystowały wspomniane kobiety.
W trakcie przeszukania okazało się, że ma przy sobie dwa telefony i słuchawki. Szybko wyszło na jaw, że jeden z telefonów pochodził z kradzieży rozbójniczej na 14-latku. Odzyskane rzeczy wrócą do właściciela. Szybko okazało się również, że 17-letni mieszkaniec Małopolski jest uciekinierem z jednego z ośrodków wychowawczych. Nastolatek został już osadzony w policyjnym areszcie. O jego dalszych losach zdecydują teraz prokurator i sąd.