To nie jest dobry czas na ślub - wynika z danych dostarczonych przez Urząd Stanu Cywilnego w Częstochowie. Coraz mniej mieszkańców miasta decyduje się zalegalizować swój związek w obecności urzędników.
W 2018 roku ogólna liczba ślubów zawartych w USC wynosiła 1037. Rok później było ich tyle samo z małą adnotacją, że tym razem było więcej ślubów cywilnych niż konkordatowych. Natomiast w 2020 roku zaobserwowano największy spadek. Tylko 744 par zdecydowało się na zaślubiny.
Tymczasem 2021 rok okazał się wyjątkowy, ponieważ liczba małżeństw zawieranych w USC w Częstochowie niespodziewanie wzrosła do 891. Jednak już w 2022 roku trend spadkowy powrócił. Tylko 785 par zdecydowało się na ślub. W porównaniu do 2018 roku to spadek o 25 procent.
Warto przy tym dodać, że przez cały ten okres największe spadki notowała procedura ślubów konkordatowych, czyli ożenku wyznaniowego ze skutkami cywilnymi. Jeszcze w 2018 roku na takie rozwiązanie zdecydowało się 535 par, natomiast w 2022 roku zawarto tylko 317 takich małżeństw. To spadek niemal o 40 procent. Dla porównania: liczba ślubów cywilnych w ciągu tych pięciu lat spadła o niecałe 7 procent.
Jest jednak jeden, jedyny wzrost, mianowicie liczby ślubów cywilnych udzielanych poza Urzędem Stanu Cywilnego. W 2022 roku na taką formę zdecydowało się w Częstochowie 26 par.
- Miniony rok przyniósł największą liczbę takich ślubów od 2015 roku, kiedy ustawodawca złagodził przepisy w tej kwestii - komentuje UM w Częstochowie.
Śluby poza urzędem odbywają się zwykle w hotelam lub restauracjach. Procedura jest jednak nieco trudniejsza, niż przy organizacji zwykłego ślubu w USC. Po pierwsze, trzeba z dużym wyprzedzeniem skontaktować się z Referatem Małżeństw.
Wszystko po to, by jak najwcześniej uzgodnić kwestię odpowiedniego miejsca. Musi gwarantować zachowanie godnej, uroczystej formy i jednocześnie zapewniać bezpieczeństwo uczestników. Wybór takiej formy wiąże się też dodatkową opłatą wysokości 1 tys. zł.
Dlaczego pary nie decydują się na ślub? Powodów jest kilka, ale głównie drożyzna
Z ciekawości zapytaliśmy kilka osób o to, dlaczego nie decydują się na ślub. Powtarzanym jak mantra argumentem jest wszechobecna drożyzna.
- Teraz, żeby zorganizować porządne wesele dla całej rodziny trzeba sobie liczyć lekką ręką 70 tys. zł. Jeśli mamy wydać tak dużo pieniędzy na jedną imprezę, która się nawet w połowie nie zwróci, to wolimy sobie odpuścić. Praktyczniej jest kupić sobie samochód lub odłożyć na wkład własny do mieszkania - mówi Marcin, który od 5 lat żyje w związku z Emilią.
Ale dlaczego młodzi mieliby płacić za swój ślub? Przecież w Polsce przez lata panowała tradycja, zgodnie z którą to rodzice młodej pary płacili za wesele. Moi rozmówcy zgodnie twierdzą, że takie rozwiązanie powoli odchodzi do lamusa. Młodzi cenią sobie niezależność i nie chcą, by ktoś im płacił za ślub, a potem rozkazywał, kto ma usiąść przy stoliku na sali.
- My co prawda zorganizowaliśmy ślub, ale za własne pieniądze. Jak się tylko pojawił w domu temat wesela to rodzice wyszli z inicjatywą, ale potem zaczęli się mieszać w listę gości i zapraszać wszystkie ciotki, których my na oczy nie widzieliśmy. No to powiedzieliśmy stanowcze: stop! My sobie zapłacimy sami - no i tak zrobiliśmy - opowiada Kasia, żona Mateusza.
Nie tylko ta tradycja odchodzi w niepamięć, ale tradycja w ogóle. Coraz mniej ludzi widzi sens w zawieraniu związku małżeńskiego, ponieważ zmieniły się czasy. Już nie ma tak wielkiego ostracyzmu społecznego wokół par, które żyją ze sobą na tzw. "kocią łapę".
Poza tym wzrost liczby rozwodów odstrasza. Po co się żenić, skoro tyle par tak szybko się rozchodzi? Nie stając na ślubnych kobiercu przynajmniej można ominąć nieprzyjemne formalności przy rozstaniu.