Wydarzenia

Co się działo 16 grudnia? Pacyfikacja kopalni Wujek w Katowicach

2023-12-16 7:46

W sobotę przypada 42. rocznica pacyfikacji kopalni Wujek w Katowicach. Od kul zomowców zginęło dziewięciu protestujących górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Była to największa tragedia stanu wojennego.

Strajk na Śląsku

W pierwszych dniach stanu wojennego na Śląsku zastrajkowało około 50 zakładów pracy. Do strajkujących w Wujku 15 grudnia zaczęły dochodzić wieści, że milicja i wojsko spacyfikowały niektóre z nich, m.in. kopalnię Manifest Lipcowy w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie milicjanci użyli broni palnej, raniąc czterech protestujących.

Górnicy z Wujka, nie wiedząc jeszcze wówczas, że strzelano do robotników w Manifeście, rozpoczęli przygotowania do obrony swojego zakładu. Bronią stały się łopaty, kilofy, łańcuchy, zaostrzone pręty, cegły i śruby.

Ostatecznie, 16 grudnia, w środę, władza postanowiła siłowo zdławić bunt. Po godzinie ósmej kopalnię szczelnie otoczyła milicja, do której dołączyło wojsko. Godzinę później do górników przyszli przedstawiciele wojska i dyrekcji, którzy zapowiedzieli, że jeśli do jedenastej strajkujący nie opuszczą kopalni, zakład zostanie "odblokowany". Następnie od kopalni brutalnie odepchnięto zgromadzonych przed jej ogrodzeniem ludzi, przeciwko którym ZOMO użyło granatów gazowych, pałek i armatek wodnych.

Główne rocznicowe obchody pacyfikacji kopalni Wujek, w których wezmą udział rodziny zabitych górników, uczestnicy historycznego strajku, związkowcy i przedstawiciele władz, rozpoczną się wczesnym popołudniem tradycyjną mszą w pobliskim kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Katowicach. 

Jeszcze przed głównymi obchodami hołd zabitym oddadzą uczestnicy X Biegu Dziewięciu Górników. Weźmie w nim udział prawie 700 osób – uczniów z 68 szkół i instytucji ze Śląska i Zagłębia. 

Tegorocznym obchodom towarzyszy akcja "Zatrzymać miasto". O 11.00 w Katowicach zawyją syreny alarmowe.

Pacyfikacja kopalni Wujek

Było około godz. 9 gdy do górników przyszli przedstawiciela wojska i dyrekcji.

Stanisław Płatek: Przedstawił się tylko podpułkownik Gębka. Był również pułkownik w galowym mundurze lotniczym (…), trzeci chyba pułkownik. Był z nimi dyrektor Zaremba.

Marian Szmer: Było powiedziane, że jeżeli wojsko wejdzie, to automatycznie opuszczamy zakład pracy. A jeżeli milicja… Milicja nie ma [tu] nic do szukania.

Strajkujący usłyszeli, że są ostatnim zakładem, którego załoga protestuje. Górnicy odpowiedzieli na to kłamstwo gwizdaniem i odśpiewaniem hymnu państwowego. Wtedy dowiedzieli się, że jeśli do godz. 11 nie opuszczą kopalni, zakład zostanie „odblokowany”.

Zanim przystąpiono do „odblokowania” od kopalni brutalnie odepchnięto zgromadzonych ludzi. Na ludzi spadły granaty gazowe, ZOMO zaatakowało ich pałkami, do akcji wkroczyły również armatki wodne.

Ewa Widuch: Gnani wodą (…) ludzie uciekali w stroną dyrekcji i połączyli się z tamtejszym tłumem. Ludzie uciekali do budynku dyrekcji, inni w stronę pobliskiego parkingu, a jeszcze inni w kierunku małego parku. Ja najpierw wbiegłam do budynku dyrekcji. Zapamiętałam dwie, może szesnastoletnie, dziewczyny, które płakały i wołały: Tam jest nasz tatuś!. Z dyrekcji wybiegłam i schowałam się pomiędzy dwoma czołgami. Stały mniej więcej tyłem do parku i dyrekcji, a lufy miały skierowane w stronę kopalni.

Milicja i ZOMO po rozpędzeniu tłumu przystąpiły do pacyfikacji kopalni. W kierunku „Wujka” wystrzeliwano gazy łzawiące i świece dymne, a strajkujących polewano wodą z armatek. Akcja pacyfikacyjna przebiegała na kilku kierunkach (od strony bramy kolejowej, od strony ul. Pola czołg staranował magazyn farb i lakierów), ale główne siły uderzyły na plac pomiędzy kotłownią, a magazynem odzieżowym. Funkcjonariusze weszli na teren kopalni przez wyłom w ogrodzeniu, które staranował czołg.

Mieczysław Pieronkiewicz: Pierwszy wszedł czołg (…) i przejechał bez przerwy strzelając ślepakami. (…) Wtedy wchodziły siły porządkowe, no i szły za tym czołgiem, ale strajkujący odsunęli się na bok, pod stronę wagi za kotłownię i obiegli ten czołg (…).

Piotr Babrakowski: Każdy miał śruby, szlauchy, style i po prostu, jeśli oni zaczęli się zbliżać, bliżej nas, to myśmy zaczęli rzucać. Praktycznie kto, co miał, to gazami… to z powrotem gazy, kamienie, cegły, śruby.

W momencie, kiedy siły pacyfikacyjne nie mogły wedrzeć się w głąb kopalni, na teren „Wujka” weszli funkcjonariusze plutonu specjalnego ZOMO, uzbrojeni w pistolety maszynowe. W stronę strajkujących górników padły strzały.

Jan Futyma: Dobiegłem do miejsca gdzie była waga. Zobaczyłem, że koło schodów, to znaczy koło kotłowni leży człowiek. Chciałem tam podbiec i go trochę podciągnąć, i wtedy poczułem ból.

Jednym z postrzelonych górników był Stanisław Płatek.

Adam Skwira: Trwała kanonada i strzelanina. Widzę z odległości 25-30 metrów [jak] kolegów znoszą z pola ostrzału do izby sanitarnej. W międzyczasie również zauważyłem, że mój kolega Płatek też słania się na nogach. Podbiegłem do niego (…). Widzę, że jest postrzelony. Wtedy zorientowałem się, że została użyta broń.

Stanisław Płatek: Kiedy chmura gazu opadła zauważyłem leżącego człowieka. Wyskoczyłem zza winkla do niego, nawet nie wiem, kto to był. Najpierw dostałem petardą, a pochylając się nad nim poczułem tylko lekkie szarpnięcie. Momentalnie odskoczyłem za róg, zza którego wyszedłem. Stanąłem za murem i zobaczyłem ściekająca mi z rękawa krew.

Rannych, górnicy przenosili do przyszybowego punktu opatrunkowego, do którego dotarli już lekarze z pobliskich ośrodków zdrowia. Ciała zabitych górników zostały przeniesione do mieszczącej się w tym samym budynku Stacji Ratownictwa Górniczego.

Strajk został zakończony. Na miejscu zostało zastrzelonych 6 górników, 3 kolejnych zmarło w szpitalach, a 23 zostało postrzelonych. Załogi karetek pogotowia, które ewakuowany rannych i zagazowanych górników były narażone na zatrzymanie i bicie przez zomowców.

Zobacz zdjęcia z archiwum IPN i Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności

Procesy winnych pacyfikacji kopalni Wujek

23 grudnia 1981 r . Wojskowa Prokuratura Garnizonowa w Gliwicach postanowiła w trybie doraźnym: wszcząć śledztwo w sprawie organizowania i kierowania strajkiem w dniach 13-16 grudnia 1981 w KWK „Wujek” .

Aktem oskarżenia z 13 stycznia 1982 r . objętych zostało 9 osób, wobec których, w dniu przedstawienia zarzutu, zastosowano areszt (jednocześnie wszczęte śledztwo wobec członków plutonu specjalnego ZOMO w kwestii użycia broni palnej – zostało umorzone 20 stycznia 1982 r.).

Proces dziewiątki z „Wujka” rozpoczął się 3 lutego i zakończył się wyrokiem ogłoszonym 9 lutego 1982 roku. Sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu na sesji wyjazdowej w Katowicach skazał czterech przywódców strajku w kopalni „Wujek” na kary od 3 do 4 lat więzienia, cztery osoby uniewinniono, a postępowanie wobec jednego górnika zostało umorzone. Najwyższy wyrok usłyszał Stanisław Płatek: 4 lata pozbawienia wolności i trzyletni okres pozbawienia praw publicznych. Jerzy Wartak został skazany na 3 lata i pół roku pozbawienia wolności oraz pozbawienie praw publicznych na 3 lata. Adama Skwirę i Mariana Głucha sąd skazał na 3 lata więzienia i pozbawienie praw publicznych na 2 lata. Kary jednak były niewielkie w porównaniu z tymi, których żądała dla oskarżonych prokuratura wojskowa: od 7 do 15 lat więzienia, odebranie praw publicznych na okres od 4 do 10 lat i grzywny od 10 do 40 tysięcy złotych. Najwyższe kary miał według prokuratury usłyszeć Stanisław Płatek, wtedy trzydziestojednoletni górnik, który na „Wujku” pracował od 1973 roku.

Na wniosek Nadzwyczajnej Komisji Sejmowej ds. Badań Działalności MSW, 8 października 1991 roku, Prokuratura Wojewódzka w Katowicach wszczęła postępowanie w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń: „Manifest Lipcowy” i „Wujek”. Rok później, w grudniu 1992 roku do Sądu Wojewódzkiego wpłynął akt oskarżenia, którym objęto 23 osoby z MSW, MO i ZOMO.

Proces trwał ponad 4 lata, od 10 marca 1993 r. do 21 listopada 1997 r ., kiedy to ogłoszony został wyrok (odbyło się 150 rozpraw z udziałem 280 świadków, których zeznania zawarte są w 37 tomach akt). W stosunku do wszystkich oskarżonych sąd umorzył postępowanie, bądź uniewinnił ich od zarzucanych im czynów.

Pierwsza rozprawa wznowionego drugiego procesu rozpoczęła się 20 października 1999 r., a wyrok zapadł po dwóch latach – 30 października 2001 r. Ponownie nie zapadł wówczas wyrok skazujący któregokolwiek funkcjonariusza plutonu specjalnego ZOMO (10 osób uniewinniono, 5 osobom umorzono postępowanie z powodu przedawnienia, a w pozostałych przypadkach zapadły wyroki jednocześnie uniewinniające jak i umarzające postępowanie).11 marca 2002 r. miała miejsce rozprawa apelacyjna, która zakończyła się wyrokiem – 28 lutego 2003 r. i w ten sposób już po raz trzeci został rozpoczęty proces rozprawą 11 maja 2004 roku.

Po blisko 3 latach (31 maja 2007 r.) Sąd Okręgowy w Katowicach skazał dowódcę plutonu specjalnego Romualda Cieślaka na 11 lat więzienia, a czternastu podległych mu członków plutonu otrzymało wyroki od 2,5 do 3 lat więzienia.

Kolejna apelacja zakończyła wyrokiem skazującym 24 czerwiec 2008 roku: sąd zmniejszył wymiar kary Cieślakowi do lat 6; pozostałym zomowcom zwiększył wyroki do 4 i 3,5 roku więzienia.

Na podstawie ŚCWiS