Alan Rogowski urodził się w 2 maja 2010 roku, 2 czerwca 2011 roku urodził się jego brat Olaf. Aż do 2019 roku nic nie wskazywało, że chłopcy są nieuleczalnie chorzy. Diagnoza, jaką usłyszeli ich rodzice po tym, jak Alan trafił do szpitala z dusznościami brzmiała jak wyrok: okazało się, że obaj mają kardiomiopatię rozstrzeniową. Mimo podjętego natychmiast leczenia z każdym miesiącem ich stan się pogarszał. W sierpniu 2020 roku lekarze ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu zdecydowali o wszczepieniu Olafowi sztucznej komorowy serca, w listopadzie okazało się to konieczne także w przypadku Alana. Podłączeni do skomplikowanych urządzeń chłopcy nie mogli opuścić szpitala. Obaj zostali zakwalifikowani do transplantacji serca.
O narządy dla dzieci jest bardzo trudno
Dr n. med. Joanna Śliwka, specjalistka kardiochirurgii i transplantologii klinicznej, zastępczyni koordynatora Oddziału Kardiochirurgii, Transplantacji Serca i Mechanicznego Wspomagania Krążenia u Dzieci Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu mówi, że o serca dla dzieci jest bardzo trudno. - Dzieci to szczególna grupa pacjentów, narząd musi być dopasowany nie tylko po względem np. grupy krwi, ale także wielkości. Tymczasem dawców dziecięcych jest bardzo mało - mówi doktor. W przypadku braci Rogowskich zdarzył się cud, w zeszłym roku dla obu w przeciągu kilku miesięcy znalazły się nowe serca.
- Przed nami jeszcze długa droga, skupiamy się teraz na rehabilitacji, ale małymi krokami wracamy do normalnego życia - mówi Ewa Rogowska, mama chłopaków. Zarówno rodzina Rogowskich, jak i świetna ekipa z zabrzańskiego szpitala wzięli udział w Biegu po Nowe Życie w Wiśle. Trasę z kijami do nordic walking pokonała także Iga Grochot, która otrzymała nowe życie w zabrzańskim szpitalu.
Szacunek dal dawców
Takich historii w Wiśle można było usłyszeć więcej, bohaterami Biegu po Nowe Życie są osoby po transplantacjach różnych narządów. Pracują, uczą się, wychowują dzieci, realizują marzenia, podróżują pokazując, że nie zmarnowali podarowanej szansy. Nie otrzymaliby jej, gdyby nie dawcy, w większości wypadków dawcy zmarli.
36-letni Krzysztof Plewa zmarł nagle w zeszłym roku, miał tętniaka, o którym nie wiedział. ale jego narządy uratowały życie kilku osób. - Rozmawialiśmy o tym, chcemy, by pobrano nasze narządy do transplantacji - opowiada Danuta Symela-Plewa, żona Krzysztofa. Cała rodzina mężczyzny uszanowała tę decyzję. - Trzeba o tym rozmawiać, bo nadal pojawia się wiele nieprawdziwych informacji, na przykład taka, że jeśli ktoś godzi się na oddanie narządów i trafi do szpitala, to lekarze nie będą go ratować - mówi pani Danuta.
Bieg po Nowe Życie wspierają znane postaci ze świata filmu, teatru, sportu czy muzyki. Himalaista Krzysztof Wielicki mówi, że każdy, komu leży na sercu transplantologia powinien być na Biegu po Nowe Życie. - Oddanie swoich narządów, czy za życia, czy po śmierci, to najwyższy stopień empatii. To wydarzenie to wyraz szacunku dla lekarzy, ale także i dla dawców - uważa Krzysztof Wielicki.
Aktorka Lucyna Malec mówi, że transplantologia ma w sobie coś magicznego i wzruszającego. - Możemy oddać kawałek siebie innemu człowiekowi ratując mu życie. Oczywiście, to nie są łatwe decyzje, dla wszystkich, także dla biorców. Na pewno widok osób po przeszczepach, szczęśliwych, pogodnych jest pocieszeniem dla rodzin osób, od których po śmierci lekarze pobrali narządy do przeszczepów - dodaje Lucyna Malec.