Tragedia pod Szczekocinami. Zderzyły się czołowo dwa pociągi pasażerskie
Nikt z pasażerów nie spodziewał się, że ta podróż będzie miała tak tragiczny finał. 3 marca 2012 r. w Chałupkach (pow. raciborski) w pobliżu Szczekocin czołowo zderzyły się dwa pociągi pasażerskie: TLK „Brzechwa" jadący z Przemyśla do Warszawy i Interregio „Jan Matejko" relacji Warszawa-Kraków. Pociąg jadący ze stolicy wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa.
Zginęło 16 osób, ponad 150 zostało rannych.
Pierwsi na miejscu tragedii, po kilku minutach, pojawili się mieszkańcy okolicznych wiosek, próbujący ratować i pomagać w działaniach policji i służb ratunkowych. W akcji uczestniczyło 450 strażaków z czterech województw, 300 policjantów, funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei, ochotnicy. Poszkodowanych odwożono do 16 szpitali.
Po wypadku strażacy przez wiele godzin penetrowali zniszczone wagony, poszukując poszkodowanych. Akcję poszukiwawczą zakończono w poniedziałek 5 marca. Na miejsce katastrofy przyjechał ówczesny premier Donald Tusk wraz z grupą ministrów oraz ówczesny prezydent Bronisław Komorowski, który ogłosił dwudniową żałobę narodową.
Dziś mija 12 lat od tamtych tragicznych wydarzeń.
12. rocznica katastrofy kolejowej. W Chałupkach upamiętniono ofiary
W niedzielę, 3 marca 2024 r. w intencji ofiar katastrofy odbyła się w kościele Narodzenia Najświętszej Maryi Panny we wsi Goleniowy odbyła się msza św. Później zmówiono modlitwę oraz złożono wieńce i zapalono znicze przy pomniku w Chałupkach – w pobliżu miejsca katastrofy.
„To był wielki akt solidarności międzyludzkiej. Myślę, że w tym tragicznym momencie wyzwoliła się wielka odpowiedzialność i troska. To miejsce zostało w szczególny sposób doświadczone tragedią ludzi. Mimo wszystko pamięć o tych wydarzeniach jest wciąż żywa wśród mieszkańców Chałupek, którzy co roku opiekują się pomnikiem i miejscem tej tragedii" - powiedział PAP burmistrz Szczekocin Jacek Lipa, uczestniczący w niedzielnej mszy w intencji ofiar katastrofy.
„Mieszkańcy Chałupek w tej historii są bohaterami drugiego planu. Są świadkami i przypomnieniem, że warto rzeczywiście pomagać w obliczu tragedii" - podkreślił burmistrz.
Przyczyna? Błędy dwojga dyżurnych. Jeden został skazany na 6 lat, drugi na 3,5 roku więzienia
Jak ustaliła prokuratura, do katastrofy przyczyniły się błędy dwojga dyżurnych ruchu z posterunków Starzyny i Sprowa, którym zarzucono nieumyślne sprowadzenie katastrofy kolejowej - skierowali jadące z naprzeciwka pociągi na ten sam tor. Dyżurni odpowiadali też za poświadczenie nieprawdy w dokumentacji kolejowej - co do czasu zamknięcia torów po zderzeniu pociągów.
W lipcu 2016 r. częstochowski sąd wymierzył dyżurnym ruchu kary 4 i 2,5 roku więzienia. Prokuratura uznała je za zbyt łagodne i wniosła apelację od wyroku. 26 stycznia 2018 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach podwyższył kary, skazując prawomocnie Andrzeja N. na 6 lat więzienia, a Jolantę S. na 3,5 roku.
Sąd podkreślił, że wyrok powinien też mieć znaczenie prewencyjne i być „czytelnym sygnałem dla wszystkich osób zajmujących się zapewnieniem bezpieczeństwa w komunikacji, kierujących tym ruchem, że obowiązki na nich ciążące muszą być bezwzględnie przestrzegane". Sądy uznały, że na tragedię złożyła się seria ludzkich błędów.